To już miesiąc odkąd Maks mnie zostawił. Odkąd wyrzucono mnie z watahy. Odkąd zostałam sama i to w ciąży. Tak szczerze, to się bałam. Wędrowałam przez jakiś las. Stanęłam na gałęzi która pękła. Przestraszona odskoczyłam do tyłu. Odetchnęłam i poszłam dalej. Las ten wyglądał na bardzo przyjazny. Ptaki śpiewały, wiatr lekko powiewał... I nagle znów usłyszałam jakiś szelest, i bynajmniej nie byłam to ja. Ze strachu nie mogłam się ruszyć. Zza krzaków wyszła wilczyca.
-Hej - przywitała się - Nigdy cię tu nie widziałam. Kim jesteś?
-Jestem Pequ - przedstawiłam się drżącym głosem - Ja... Wędruje.
-Wędrujesz? Jesteś samotna, czyż nie - odgadła moje myśli.
-Tak - rozluźniłam miejsce - Całkiem sama i to w fatalnej sytuacji.
-Czemu fatalnej? Choć, opowiesz mi wszystko po drodze.
Gdy tak sobie szłyśmy opowiedziałam jej o mojej przeszłości. Na samą myśl o niej napływały mi łzy do oczu. Gdy dokończyłam wilczyca powiedziała...
<Omego? Sory że takie krótkie, brak lepszej weny :( >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Test