wtorek, 13 listopada 2012

Bardzo przepraszam.

Zaszła pomyłka i spóźniłam się wstawić obrazek na konkurs.Oto zmiany:
IIetap konkursu (Od 11 listopada do 15 listopada)
IIIetap konkursu (Od 16 listopada do 21 listopada)
Oto obrazek do II etapu:


Mam nadzieję że mi wybaczycie.
Omega

Nowi członkowie!!

Witamy Drago i White !!


Od Blue


Chłodny wiatr rozwiewa moją sierść. Węszę w poszukiwaniu zająców, ale nic nie znajdę. Założę się że wszystkie siedzą w swoich ciepłych norkach, by uchronić się przed nadciągającymi ciemnymi chmurami. Tez powinnam brać z nich przykład i zostać w jaskini, ale chciałabym popolować choćby z czystej przyjemności. Na skraju lasu widzę Hope. Wole do niej nie podchodzić, sama nie chciałabym żeby przeszkadzało mi się kiedy patroluję teren. Przecież to jedyna okazja by być samym. Postanawiam pobiegnąć w inną stronę do lasu. W lesie nie jest tak spokojnie jak myślałam. Drzewa uginają się pod wiatrem, a suche gałęzie trzeszczą pozbywając się resztki liści. Kładę się pod turkusowymi sosnami, które wyglądają niesamowicie na tle miedzianego dywanu z liści. Powoli zamykam oczy gdy słyszę znajome głosy z oddali. Zrywam się i patrzę za siebie. To Luka i Lutria. Otrzepuje się z liści, i podbiegam do nich.
-Hej.
-Blue, co tu robisz?- patrzy na mnie Lutka podejrzliwym wzrokiem. - O to samo mogłabym się was zapytać. - odpowiadam. - Właściwie, czemu pytacie? Macie coś do ukrycia? - uśmiecham się do nich łobuzersko.
- Nie, nic. Tylko myślałam że nie znosisz takiej pogody. - mówi Luka. Nie odpowiadam, słyszę jakieś kroki i nadsłuchuje. Nagle z krzaków wyskakuje jakiś wilk. Robię unik, a on bezwładnie toczy się po ziemi zatrzymując się na drzewie. To Kiba. Ledwo powstrzymuję się od śmiechu.
-Nic mi nie jest. - Kiba podnosi się i zerka na nas wszystkie. Widzimy z daleka biegnącą Hope, która gwałtownie zatrzymuję się przed nami.
- Stało się coś? Słyszałam trzask.- pyta i mierzy nas wzrokiem próbując doszukać się obrażeń.
- Nie, tylko Kiba wykonał skok
, brawurowo lądując na drzewie i o mało nie rozbrajając Blue. - mówi Lutria lakonicznie. Hope zaczyna się śmiać gdy widzi korę zwisającą z drzewa. - Mam pomysł. Chodźcie na wzgórza. - dodaje potem. Wszyscy ruszają, tylko Kiba stoi zbaraniały patrząc się w pień drzewa.
- Kiba, chodź. - zatrzymuje sie i wołam po niego.
- Idę, już idę - mówi i śmieje się.
-----------------------------------------------
Śniegu jest więcej niż zwykle. Trudno poruszać się po śniegu który cie omal nie zasłania. W końcu zmieniam taktykę, zamiast brnąć przez śnieg po prostu skacze jak cielak. Luka próbuje mnie naśladować, ale moc ziemi to zupełnie co innego niż powietrze. Idzie więc za Lutką która ma o taki plus że, gdy idzie śnieg się po prostu roztapia. Kiba jest na tyle silny że idzie na czele a zaraz za nim Hope. Na turni jest mnie śniegu.
-Jaskinia! - krzyczy Luka. - Obadamy ją? - wszyscy oprócz mnie się namyślają.
-Chodźcie. - mówię lakonicznie i wślizguję sie do środka. Za mną słyszę prychnięcie. To pewnie Lutka. Zawsze uważa że jestem głupio odważna. Potrząsam tylko ciałem i idę z nosem przy ziemi. W środku jest ciemno i wilgotno. Korytarz wydaję się nieskończony. Nagle widać światło. Biegnę w stronę niego, a za sobą słyszę rozmowy.
-Blue, nie tak szybko! - krzyczy Lutria, ale ja już nie jestem szczeniakiem. By zrobić jej na złość przyśpieszam. Jestem zła na nią że mnie tak traktuję. Nie jestem zbyt dobra wojowniczką, ale potrafię poradzić sobie sama! Jestem w wielkiej sali, na którą z góry pada światło. Dołącza do mnie reszta. Razem obserwujemy piękne żłobienia sali i zwisające z nich kolorowe pnącza. Skały są tam białe i pięknie migoczą w świetle słonecznym.



-Pięknie...- szepnęłam.
-Ładnie tu. To co teraz? - rzekł Kiba ożywionym głosem i spojrzał na mnie.
-Musimy to zbadać - to mówiąc pobiegłam w stronę skał z napisami po drugiej
stronie. Napisy nie były do rozszyfrowania, prawdopodobnie to stary język. Pod nimi był jakiś znaczek.
-To znak wilków wiecznej zimy... - powiedziała nagle Hope. Spojrzałam na nią niepewnie. Kiba za to przejechał łapa po tekście i kamień przewrócił się o mało nie robiąc z nas miazgi. Wszyscy odskoczyliśmy w tył, a zza kamienia wysypała się sterta kości.
- Aaaaa!! - pisknęła Lutka - Przepraszam, ale to wygląda paskudnie - stwierdziła po uspokojeniu. Reszta zaczęła rozmawiać, a ja zauważyłam że kamień odsłonił tunel. Wdrapałam się na górę kości i zniknęłam w tunelu. Odwróciłam się na moment i kontem oka zobaczyłam jak Lutria z ironią potrząsa głową. Za sala jest wyjście na powierzchnie to dziwnej, doliny.



Obok mnie zobaczyłam kamień z takimi samymi napisami. Zrobiłam to samo co Kiba i już odskoczyłam. Nic się nie stało. Stałam osłupiała, gdy nagle w dolinie zaczęły pojawiać się dziwne, jakby hologramy. To były głównie białe wilki i szczeniaki. Podeszłam w ich stronę, ale jakby mnie nie widzieli. Wszyscy staliśmy na środku tego a oni nas nie widzieli! wilki były podzielone w rodziny, w każdej dwóch dorosłych i maksymalnie siedem szczeniąt. Było ich ze trzysta, wszyscy zgromadzeni patrzyli się na większego od reszty basiora. To było cos w rodzaju wspomnień.
-To wilki wiecznej zimy - powiedziałam do Hope. Nie odpowiedziała mi tylko patrzyła się na inną od reszty rodzinę. Basior był rudy, a szara wadera czule opiekowała się czwórkom szczeniąt. Jeden ze szczeniaków wydał mi się dziwnie znajomy.
- Blue, to tata! - powiedziała Lutria, ze łzami w oczach wskazując wałaśnie na tego szczeniaka. Dlatego wydawał mi się
znajomy!
-Musiał być ostatni, a jednak - powiedziała Hope - Jego rodzice mają mało krwi wilków wiecznej zimy, a wasz ojciec pewnie miał zaledwie kroplę i nie zdążył was nauczyć....
-Czyli jesteśmy ostatnie. Co za....- Lutka nie dokończyła bo dolinę zaczęły otaczać hologramy czarnych wilków. Wszystkie wadery chowały dzieci, a basiory białych wilków stworzyły mur z własnych ciał. To była bitwa. Czarne wilki ze skowytem rzuciły się na wilki wiecznej zimy. W oka mgnieniu przy pomocy czarnej magii rozszarpały samce, zabijając potem wadery i szczenięta. Czerwona krew lała się na biały śnieg. Rozpacz, ból i śmierć, to był straszny widok. Hope, Kiba, Luka, Lutria i Ja, wszyscy staliśmy wmurowani w ziemię. Po bitwie przeżyło tylko pięć szczeniąt i obraz znikł.
- Chodźmy z tąd! - powiedział Kiba po dłuższej chwili i wszyscy poszliśmy w stronę domu.
----------------------------------------
Rano poszliśmy tam znów, ale nawet jaskini tam nie było. Głęboko czułam w sercu żal że to ja jestem tą w której wszystko wygasa, wysycha krew wilków wiecznej zimy.

środa, 7 listopada 2012

Alchemia !!!

Nowe rzeczy, nowe stanowiska !!!
-Mag
-Alchemik
-Czeladnik
-złodziej
Miłej ZABAWY!!

Od Anguy


Siedziałam w lesie , muślałam o tym co się zdarzyło i co dopiero ma się zdarzyć.po chwili podeszła do mnie Hope:
-Cześć-powiedziała.
-Witaj-przywitałaj się , zaraz po tym podeszła do nas Swifty :
-Hejka -powiedziała miło.
-Może idziemy na polowanie ?-zapropnowała Hope.
-Oki -powiedziałyśmy i ruszyliśmy w poszukiwaniu zwierzyny.Na polanie pasło się stadko łani jedna z nich była bardzo słaba.
-Którą wybieramy?-spytała Swifty.
-Tę najsłabszą-powiedziałam , stałam się niewidzialna i bezszelestnie pobiegłam ku łani.Swifty pobiegłam za mną lecz Hope ją zatrzymała , w tej samej chwili ja skoczyłam na łanie i wgryzłam jej się w kark , sekundę po tym na zwierzynę skoczyły też wadery.Łania padła na ziemie martwa , Hope i Swiftkill zaczęły jejść:
-Czemu ty nie jeż?-spytała jadna z nich.
-Bo nie potrzebuję
-Polowałaś z nami to jedz-wtrąciła druga.
-Nie muszę , to wy nie wiecie?
-O czym?-spytały jednoczęsnie.
-O tym , że jestem duchem.-po chwili uświadomiłem sobie co powiedziałam
-Ducham ?Jak to?Czemu?
-Otuż jestem duchem...od ponad tyśąc lat ... Zabił mnie mój partner... Bo...bo postanowiłam od niego odejść.
-Jak to?spytałay-Kim on był?
-To była śmierć
-Śmierć?
-Tak-westchnełam żałośnie , po tych słowach podeszła do nas Shade a Hope odeszła.
C.D.N

:)

Cieszymy się bardzo, że niedługo bedzie aż 10000 wejść !!
Dziękujemy!

poniedziałek, 5 listopada 2012

Od Swiftkill


1 rok temu, gdy lato było w pełni, nasza grupa zebrała się
na wielkim polowaniu.Szablozębi nie zagrażali pokoleniom;
najmniejszy nasz patrol przepędziłby ich- i tym sposobem legenda
o sile wilków czarnokrwistych zastała w umysłach całego stada.
Lecz mój sukces podczas pierwszej inicjacji przyniózł mi uznanie
i podziw starszyzny Elity.Awansowałam na Kapitana Gwardi Elitarnej
w czasie mojej pierwszej zimy-byłam najmlodszym wilkiem w
stadzie, któremu udało się to osiągnąć.
Aczkolwiek nie dostrzegłam lekceważenia ze strony pewnej
małej grupy wobec Elitarnej Gwardi tego popołudnia.
-Pozdrawiam Kapitanie Swiftkill!-Powiedział szary wilk o
imieniu Lux-Uroczystość rozpoczęta, wysłano mnie ty abym was
zawołał.-Dodał Lux.
-Świetnie!Umieram z głudu.Kto pierwszy, ten zabiera jelenia!-Powiedział
cieszący się Henrry.
-Dobrze...Mażesz zatem uderzyć pierwszy.Idziesz Swift.?-Powiedziała
moja najlepsza przyjaciółka Nancy.
-Apha chciałaby pewnie, bym została na straży.Ktoś musi pilnować
ich pociech w czasie uczty.-Odpowiedziałam na pytanie Nancy i
uśmiechnelam się.
-Swifty-zawsze na posterunku.Jak chcesz więcej dla mnie!-Dodał
Henry, po czym się zaśmiał.
-Nie bój się coś ci przyniesiemy!-Powiedziała Nancy i poszła z
Henrym.
-Swiftkill!! Wiedziałam, że zostaniesz.-Powiedziała córka naszej
Alphy-Tatiana.
-Cóż za silne poczucie obowiązków...-Za chihotała.-Troszczysz
się o moje rodzeństwo jak o swoje własne..
-Tatiano, znasz moją robotę jako kapitana Gwardii i wiesz, że
obowiązuje mnie to do opieki nad dzieć mi Aphy.-POwiedziałam i uśmiechnelam
się do Tatiany.-Tobą i twoimi rówieśnikami też tak się zajmowałam.-Uśmiechnełam się.
-Mhmmm...Zadziewiasz mnie Swiftkill...-Tatiana spojrzała na mnie podejżliwym
wzrokiem.-...Tak jak, zadziewiasz moich rodziców.Często mówią o Tobie
lecz tak naprawdę szepczą... że nim umrą władzę nad watahą powierzą tobie.-
powiedziała dziwnym głosem.
-Oni już mówią o tych sprawach?-Zapytałam się ciekawsko.
-Tak.Godne uwagi, nie.?-Powiedziala szczerząc zębu.-...Jako władcę obierają
Gwardzistę, a nie własną córkę.-Powiedziała i uśmiechneła się.-Twardogłowy strażik
jako Alpha największej grupy w histori!Interesujące czyż nie.-Uśmiechneła się, po
czym zaczeła mówić dalej.
-I kretyńskie.Twój rodzaj nigdy nie był niczym więcej niż strażnikami i wojownikami.
Oto co wataha zrobiła dla was, setki pokoleń temu ,czyniąc z was największych
brutali w grupie.Ty możesz być silna, ale nie twój sposób myślenia.Jesteś po to,
by nam słuzyc, a nie nam przodować.-Przerwała na chwile a potem znowy zaczeła.
-I oto jedna z tych nienaturalnych bestii stanie na czele swoich twórców.Ha.
Nie wydaje mi się.Luna i Ron mówili o moim braku szans na dowództwo, ale
pomylili się w osądzie.Jestem ich pierwszą i jedyną córką i mam zwolenników.
Obiecałam im władzę , gdy już będe Alph...-Powiedziala zdenerwowana Tatiana, nie wiedziałam co
myśleć, po chwili znowu zaczeła mówić.
-...I zamiast ciebie i tych młodych rywali.Usuwając was wszystkich, rodzice
będą musieli uznać mnie za jedynego prawitego dziedzica..-Zakończyła lecz potem usłyszałam
dwa słaowa ,,ZABIĆ JĄ''.Trzy wilki zaatakowały mnie, ale łatwo nz nimi było. Nawet gdy moi
współplemięcy rzucili się na mnie , nie zapomniałam o moim pierwotnum zadaniu chronienia
ich tak jak miotu.Lecz Tatiana była naiwna wierząc, że upadne przed nią na plecy w akcie
kapitulacji podczas tego ataku n mnie.Ale i ja byłam naiwna wierząc, że jej plan jest tak prosty.
-Zejdź mi z drogi Maro.-Rzekłam to wilczycy z watahy.
-Tatiana obiecała nam rangi i zajednoczoną grupę...w której każdy może wyznaczać prawo, a nie
jakaś uprzywilejowa banda głupców...-Mówiła do mnie z taką pewnością, że bałam się, że nadejdzie
znowu jakaś banda wilków chcąca mnie zabic.
-Jak perspektywa posiadania wyższej rangi może dla ciebie znaczyć dla ciebie więcej niż własne
życie.?Jeżeli pozwoli się na tej zachłanności
kontrolować siebie.-Powiedzialłam doś spokojnie.
-Wykład o rangach, Strażniku.?Twój rodzaj wydawał nam, prwadziwym członkom grupy, rozkazy
wystarczająco długo! Teraz powinniście po prostu ZGINĄĆ!!!!!!-Krzyknela i zaatakowała mnie.Machnełam
raz łapą a ona już leżała po drzewem.Gdy poszłam do maluchów zauważyłam Tatiane leżącą z maluchami.
-Wynocha!Nie masz prawa tu przebyać!-Krzyknełam.
-Dlaczego nie? To wszak moja rodzina.-Odpowiedziała ze spokojem.
-Zostaw je! Natychmiast!-Powiedziałam groźnie.
Nie skrzywdze ich.....ZBYTNiO!!!!-Już chciała zabić jednego z dwuch maluchów, biegłam z całych sił.
Udałao mi się złapać jednego z maluchów. Ale Tatiana skoczyła na mnie.
-Imek!Uciekaj!!-Krzyknełam.
-Którego zamierzasz teraz uratować, Swiftkill.?-Złapała drugiego malucha za ogon. I wtedy, pierwszy raz
w moim życiu, ujawniła się w mnie wada dręcząca ród Czarnokrwistych...FURIA.Oczy zaczeły mi świecieć
na zielono, dudniło mi w uszach, wizja zamazała sięJedynym moim celem był wróg, jakbyśmy tylko
my dwie były na świecie.Lecz nie mogłam zabić Tatiany.Czułam potrzebę pozostawienia jej przy życiu...
Tylko by cierpiała.
-Czekaj Swiftkill...-Odezwała się złowrogo.
-Te całe powstanie przeciw Alpgom właśnie kosztowało cię życie, Tatiano...Nie marnuj swych ostatnich
tchnień na błaganie o jego oszczędzenie.-Powiedziałam, gniewnie do Tatiany.
-Nie glupia, chcę ci podziękować za wykonanie brudnej roboty za mnie.-Pokazała łapą 2 martwe szczenięta.
Nie wierzyłam własnym oczą.Oślepiona Furią zamordowałam tych, co miałam strzec...Kręciłam się przy ich
rozszarpanych ciałkach, gdy zwaliło mnie z nóg potężne wyczerpanie...Byłam za słaba, zbyt wyniszczona
by zwracać uwagę na cokolwiek innego...Nawet ucieczką Tatiany.Niedługo potem zbudziły mnie zęby wbijające
mi się w bok...I krzyk matki widzącej urzeczywistnienie Swych najgorszych koszmarów.
-Co!Nie!Nie zostawię ich!.-Powiedziałam z łzami w oczach, i złapałam jedno szczenię w pysk.Samiec Alpha wydał
rozkaz aby mnie zabić.Lecz chciala to sama zrobić.Gdy już skoczyła moja siostra Bloodspil skoczyła i ugryzła samice
Alpha W KARK.Luna się przewróciła.Po chwili wstała .
-Strażnicy..teraz..co do ostatniego czarnokrwistego drajcy WYNOŚCIE SIĘ!!!!-Krzkneła.Po tem nasze stado się
rozdzieliło i taka jest moja historia ;(

Od Toboe


Szłam przez las. Spotkałam dużo nieznajomych wilków i każdy spoglądał na mnie jak na wroga. Zaczełam biec coraz szybciej i zamknełam oczy. Biegłam tak szybko że o mało nie walnełam w drzewo ale moje przekonania się spełniły tylko nie zderzyłam się z drzewem tylko z wilkiem.:
T:-ekh...przepraszam...
W:-em...nic sie nie stało ...jestem Shadow a ty?
T:-witaj..ja jestem Toboe...wybacz mi...