poniedziałek, 14 października 2013

Od Skyfall - Problematyczne dziecko, cz.2

- Hej, Cherr! Łap mnie!- piątka wesołych szczeniaków ok. 8-9 lat (ludzkich) bawiło się w berka na polance. Słońce co chwilę przykrywała gęstwina chmur. Wiał lekki wiosenny wiaterek. Niedaleko były jeziorko, które pobłyskiwało srebrzyście.
- Może się teraz pobawimy w wyścigi? Trzy grupy, co wy na to?
- No nie wiem,  brakuje jeszcze jednego wilka.
- Ej zobaczcie, tam pod drzewem jakaś wadera jest, pobawmy się z nią!- brązowy wilczek miał zamiar pobiec do owej samicy, jednakże drugi go zatrzymał- o co chodzi, Morris?
- Nie radziłbym.
- Dlaczego?
- Ona jest dziwna, zawsze ukrywa się gdzieś. Chce być samotna- odparł trzeci.
- Ale dlaczego, czyż to nie córka alf?
- Aj Martin, nie dasz spokoju! Nie idź tam i tyle!
- N-no dobrze.
- Chodźmy stąd, słońce już nie wyjdzie. Będzie padać.
- Jasne- powiedziała chórem reszta. Martin się zatrzymał.
- Co jest, kolego?
- Chyba zapomniałem wisiorek siostry. Nie czekajcie, zaraz przyjdę.
- Jak chcesz- poszli. Srebrnogrzywy podszedł do drzewa, który dawał cień tak, że wspomnianej wader zbyt widać nie było. Tym bardziej, ze zaszło słońce.
- H-hej. Nie zmokniesz?
-...
- Jestem Martin. Co jest z twoimi uszami?- popatrzył.
- Wiem, wyglądam jak pies- warknęła.
- Nie, są super!- uśmiechnął się.
- N-n-na.. na prawdę?
- Tak! A więc jak się nazywasz?
-...
- Dlaczego taka jesteś?
- A co cię to obchodzi?! Wynoś się!- młody wilk zrobił barierę nad nim i córce alf.
- Tak, ale jak przestanie padać- samica się lekko zarumieniła. Poczuła się niekonfortowo. Spuściła głowę, jej wyraz twarzy nie był taki wredny jak chwilę temu.
- Jestem Skyfall.
- Może zostaniemy przyjaciółmi?
- Nie sądzę. Nikt mnie nie lubi.
- Ale ja ciebie lubię!
- Znamy się od paru minut.
- No i co z tego. Chętnie zawieram nowe znajomości.
- Ale ja nie... Idź sobie...
- Ale...
- Wynocha!- krzyknęła.
- N-no dobrze- bariera "pękła". Została sama. Była cała mokra od deszczu. Na dodatek przyszła burza.
- No proszę, kogo tu mamy?
- Czego chcecie?!- warknęła na widok sześciu nastolatków. Byli dużo starsi od niej.
- Pobawić się, wiesz jak bardzo lubimy dzieci- zachichotał i popchnął Skyfall do błotnej kałuży. Następnie kopnął ją. Zacisnęła zęby, by nie dać poznać, że sprawiło jej to ból.
- Jak tam prawa łapa, nadal boli?- lekko skręcił.
- T--ty... ty...
- Co?
- TY CHOLERNY SADYSTO!
- No, no tyle lat, a tak się wyrażać do starszych? Chłopaki, dajmy jej za to nauczkę, ah te wstrętne bachory!.
Leżała, a oni ją w dodatku kopali. Bół był silny. Łzy spływały jej po brudnych policzkach. Ciągnęli za "psie" uszy.
- O patrzcie, próbuje wstać!
- Prze..sta..ńciee- z powodu braku siły nawet słowa nie mogła powiedzieć.
- Ej, a co się z mamusią stało?- zaśmiał się. Wtedy wilczyca wstała i dostała tyle siły, że uderzyła łapą z wyciągniętymi, ostrymi pazurami w twarz "przywódcy paczki". Miał cztery krwawe szramy.
- POŻAŁUJESZ!- starał się zatamować rany. Ciężko było, gdyż przy takiej pogodzie krew spływała niczym rzeka. Reszta rzuciła się na nią. Niezwykle nieopanowanie wskoczyła na jednego.
- Chybiłaś!- krzyknął jeden- ej, Habir, co jest?- napadnięty trzymał się za szyję. Nic nie potrafił powiedzieć. Wreszcie opadł na mieszaninę wody z ziemią. Jego tchawica była przegryziona.
- Zabiłaś go! ZABIŁAŚ GO!
- T-to... to nie ona- wyszeptał przerażony wilk.
- Co?
- TO DEMON!
 Ciemność stała się jeszcze mroczniejsza. Usłyszeli cichy śmiech. Parę pisków i krew lejącą się na ziemię.

 Wyszło słońce. Młoda wadera spojrzała na trawę. Jednak była to zmara. Mrugnęła. Gdy w ułamku sekundy otworzyła oczy zobaczyła, że pogoda była taka jak przedtem, ta prawdziwa atmosfera. Mokra trawa były skąpana krwią. Leżało kilka martwych wilków. Strasznie zmasakrowanych. Nie potrafiła wypowiedzieć ani słowa. Była w szoku...
__________________________________
- Sky, Sky wstawaj... Sky, wstawaj...- głos ucichł...
- Aaahhh- Zły sen minął. Byłam jakby obserwatorem. Sen bardzo realistyczny, opowiadający o mojej przeszłości, nie całej, ale tą chwilę, którą zapamiętam do końca życia. Cóż, później działy się problemy. Ojciec był surowy. Nikt nie dowiedział się o tej zbrodni, lecz wypłakałam się u boku mojego jedynego przyjaciela- Martina. Zrobił coś co tylko prawdziwi "bliscy" zrobiliby. Pomógł mi ukryć zwłoki. Miał raz wypadek. Spadł z klifu, przeżył, ale zapomniał o wszystkim, o naszej pięknej przyjaźni...
 CIĄG DALSZY NASTĄPI...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Test