poniedziałek, 7 października 2013

Od Blue do Wievery i Kiby.

Gdy zwiedzaliśmy tereny nie spuszczałam oka z Wievery, widać było jak patrzy na Kibe. Sama jednak udawałam że wszystko jest w porządku, by kompletnie nie pogrążyć się w szaleństwie i furii, co miałam w zwyczaju, bowiem ta wadera patrzała mi w oczy z pogardą. A może tylko mi się wydawało? Tak, czy siak, Kiba wesoło dyskutował sobie z nowo poznaną osobą. Ja na chwilę się zatrzymałam, gdy do moich uszu dobiegł niepokojący dźwięk z lasu. Odwróciłam się jeszcze w stronę towarzyszy, a potem ruszyłam truchtem w stronę lasu. Miałam nadzieję że do sarna, polowanie niesamowicie mnie rozluźnia. Las był pogrążony w ciszy przerywanej pojedyńczym świergotem ptaków. Mech skrzypiał mi pod łapami i pod wpływem nacisku, niczym z gąbki wytryskała z niego woda. Znów usłyszałam ten dźwięk, niósł się echem po całym lesie. Biegłam szybko w jego stronę. Zatrzymałam się przed leśną polaną. Przede mną stała mantricora z najeżoną grzywą. Zaryczała donośnie, chciałam się wycofać, ale coś mi podpowiadało że to zły pomysł.  Ślepia bestii zajarzyły się dzikim blaskiem. Mantricora ruszyła na mnie. Uniknęłam jej ostrych kłów. Stwierdzając rozmiar potwora wbiegłam do lasu by zyskać na zwinności. Odbiłam się od drzewa i wgryzłam się w jej skrzydło. Przeraźliwi lwi ryk rozniósł się po całym lesie. Szarpnęła skrzydłem i odrzuciła mnie na skały. Szybko się pozbierałam, potwór szykował się do kolejnego ataku, tym razem naskoczył na mnie z ostrymi szponami. Odsunęłam się, lecz zdążyła złapać mnie za nogę. Poturlałam się i wpadłam do jakiejś dziury z ziemi. Spadłam o twarde żwirowe podłoże i spojrzałam w górę. Na szczęście otwór był zbyt wąski by manticora mogła mnie dosięgnąć. Wstałam i otrzepałam się.
-Pięknie! - sarkastycznie powiedziałam sama do siebie. Wylądowałam w jakiejś jaskini.
Później dotarło do mnie że ten incydent uratował mi życie. Ruszyłam więc w poszukiwaniu wyjścia.

<Wievery? Kiba? Co wtedy robiliście?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Test