Kolejny nudny patrol i kolejne godziny ciszy między nami. Co się stało z naszą przyjaźnią i głośnym śmiechem Hope? Oczywiście musiałam wszystko zepsuć, jak zwykle z resztą... Musiałam jej powiedzieć, że nie potrzebuję pomocy, ani litości od kogoś takiego jak ona. Byłam zła na siebie. Może powinnam jednak przeprosić? Byłam uparta, ale nie lubiłam kłótni z błękitnooką, a zwłaszcza nie lubiłam tej głuchej ciszy między nami.
-Hope, słuchaj... Ja...- urwałam, bo niedaleko nas rozległ się trzask gałęzi. Białe futro wadery mignęło mi przed oczami, a błękitny krąg nad jej głową zniknął za jednym z drzew. Nie miałam czasu, żeby się dobrze schować, więc wskoczyłam za jeden z krzaków.
-Znowu wilki, co?- usłyszałam gruby, ludzki głos. Ludzie?! Co do...?!
-Hej, hej... A czy jeden z nich nie ukrywa się za tym krzaczkiem? Te czerwone, świecące ślepia. Trudno ich nie zauważyć.- powiedział drugi z mężczyzn. Głupie oczy! Zarzuciłam z godnością czarną grzywą i warcząc wyszłam zza krzaków. Byłam sporo większa od zwykłego wilka, a mężczyźni nie mieli broni, więc cofnęli się pospiesznie.
-Wziąłeś to?- zapytał pierwszy z nich i wyciągnął dłoń w stronę swojego kolegi, który sięgnął za pas i wyciągnął niewielką broń.
-Oczywiście.- zaśmiał się dziko mężczyzna i wycelował w moją stronę. No to już po mnie... Zamknęłam oczy oczekując strzału, ale zamiast niego usłyszałam wilcze wycie i po chwili warcząca, biała torpeda wpiła się kłami w prawe ramię atakującego. Hope, co ty do diaska robisz?!
<Hope dokończ :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Test