środa, 31 lipca 2013

Od Ichigo do Hope Omegi i Marco

Odszedłem od nich trochę zdenerwowany.
Słowa z przed chwili nie dawały mi spokoju.
- Cholera,co się ze mną dzieje? - próbowałem się jakoś opanować.
Nagle usłyszałem jęki.Dochodziły one z miejsca,w którym były obie wadery.
Od razu ruszyłem się z miejsca.
- Getsuga... - skoczyłem na nieznajomą postać.
- Tenshou! - mój atak odrzucił przeciwnika z dala od wilczyc.
Wtedy ujrzałem twarz sprawcy całego zamieszania.
- Odsuńcie się,to Johto*!
- Że kto? - zdziwiły się.
Walczyłem z nim dalej.
W odpowiednim momencie zerwałem żółty talizman z jego karku.
Wróg zamienił się w pył i zniknął wraz z wiejącym wiatrem.
Usiadłem naprzeciwko Omegi i Hope.
- Strażnik Johto to  nieumrały sługa,kontrolowany przez doshi.
- Doshi?
- Pradawny użytkownik korzystający z strażników Johto.
I coś mi się zdaje,że ktoś tu na nas czyha. - Nagle otoczyło nas z około 20
nieumarłych strażników.Nie zastanawiałem się co robić,wybijałem jednego po drugim.Z pomocą przyszedł Marco.Razem wybijaliśmy przeciwników.
Stanąłem twarz w twarz z Marco.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Test