Dzień był deszczowy. Cały czas siąpiło uniemożliwiając zrobienie czegokolwiek na dworze.
Siedziałem
w mojej norze obserwując jak krople deszczu spływają z liścia na liść
żeby w końcu scalić się z kałużą rozlewającą się akurat przed wejściem
do mojego lokum. Świetnie - pomyślałem - znowu to samo. Od dłuższego
czasu pogoda była nieznośnie zimna i mokra jak na lato. Z braku innych
zajęć zdrzemnąłem się. Gdy się obudziłem, ku mojej radości, przestało
padać. Rozprostowałem łapy i ruszyłem w oczyszczony wodą świat.
Przeskakując nad kałużą i pobiegłem ślizgając się na świeżym błocie do
mojego ulubionego miejsca. Mało kto o nim wiedział a jeszcze mniej
liczni odwiedzali ten na pozór zwykły klif. Dla mnie jednak był on
wspaniałym miejscem z którego mogłem obserwować całkiem sporą część lasu
i kawałek łąki. Lubiłem obserwować innych z góry wiedząc że oni mnie
nie widzą. Dotarłem na miejsce zziajany i cały mokry, słońce jednak
świeciło mocno więc miałem nadzieje że szybko wyschnę. Nic ciekawego się
nie działo. Już miałem odwrócić się i wracać gdy spostrzegłem dwa obce
wilki. Najpewniej zwiadowcy - pomyślałem. Mieli dziwnie wymalowane futra
a do boku przytroczyli jakieś sakwy. Ruszyłem w ich kierunku. Wtem z
boku wpadł na mnie basior wymalowany w ten sam dziwny sposób co tamte
dwa. Wstałem z ziemi i ruszyłem na niego. Zamachnąłem się łapą z
obnażonymi pazurami. Uchylił się i zadał cios w bok. Szybkim ruchem
zablokowałem go po czym ponownie zaatakowałem.
Walka toczyła się bez
końca. Byliśmy na równi szybcy, zwinni i wytrzymali. Gdy już obaj
opadliśmy z sił i coraz łatwiej było o błąd usłyszałem za plecami
szelest. Nie mogłem się odwrócić bo obcy właśnie na mnie nacierał. Mam
nadzieję że to ktoś z moich bo w walce z dwoma miałbym marne szanse -
pomyślałem z trwogą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Test