Przez cały czas myślałem o niej..o Hope.
Chodziłem po terenach watahy,stróżując.
Choć nie należało to do moich obowiązków,lubiłem to robić.
Nie mogłem spać.Podczas gdy przechodziłem koło jaskini Hope,
zauważyłem coś dziwnego.Jakby ktoś się tam kręcił.
Aktywowałem Sharingan'a.Nie myliłem się.
Pospiesznie pobiegłem w tamtą stronę i zaatakowałem nieznajomego.
Wyrzuciłem go z nory wadery po czym zaczęła się walka.
- Ani mi się waż jej tknąć... - powiedziałem stanowczo po czym przeciwnik
zaczął się szyerczo śmiać.
- Taki słabeusz ma mnie pokonać?! - Popatrzyłem na niego z agresją w oczach.W tym momencie przeszedłem do aktywacji Mangekyou Sharingan'a.
- Zaraz zobaczymy kto będzie słabeuszem...Amaterasu. - wyszeptałem cicho,
po czym mnie i wrogiego basiora otoczyły czarne płomienie.
- To na wszelki wypadek gdybyś zwiał. - uśmiechnąłem się do niego.
- Tsukuyomi. - Z mojego lewego oka zaczęła płynąć krew,co było normalne
ponieważ,po każdym użyciu Tsukuyomi,mój wzrok po dezaktywacji Mangekyou
się pogarszał,aż ślepłem na jeden do dwóch tygodni.
Wrzuciłem mojego wroga do mojego fikcyjnego świata.
Torturowałem do tydzień,gdyż w rzeczywistości trwało to zaledwie sekundę.
po anulowaniu techniki,przeciwnik zmarł na miejscu,a ja zemdlałem z ciemnością
w oczach.Wiedziałem że przegiąłem.Nagle podeszła do mnie Hope.
<Hope dokończ.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Test