sobota, 2 listopada 2013

Od Pandory

Stałam na wzgórzu. Ćwiczyłam swoje nowo odkryte umiejętności.Szło mi coraz lepiej, jednak najgorzej było, gdy plącza owijały się wokół mnie. Rośliny stały się częścią mnie, odczuwałam ból, gdy coś się z nimi stało, np. duże zadarcie, czy przypadkowe kaleczenie przez pazury, kiedy starałam się wyplątać z nich w przypadku owego owinięcia. Czasem uderzały mnie po pyszczku lub po głowie.
- Jeszcze raz- powiedziałam sama do siebie. Minęło kilka godzin. Zmęczona opadłam na trawę. ,, Uff, no... wystarczy na dziś" pomyślałam. Musiałam się napić i coś zjeść. Zgłodniałam. Brakowało mi wody. Myślałam, żeby poszukać nowo poznaną waderę, Skyfall, by wskazała mi gdzie jest jeziorko i gdzie rosną krzewy owoców- jak już wspominałam, jestem wegetarianką, lecz nie poszłam, ponieważ myślałam, że się zezłości, że nachodzę ją wieczorem.Ogólnie to polubiłam ją, mimo takiego odmiennego charakteru niż mój.
Ujrzałam z daleka sylwetkę wilka. Było już ciemno, więc nie dokładnie wiedziałam kto tam jest. Przestraszyłam się. Stałam w miejscu. Księżyc oświetlał mnie.


 Myślałam, że tamten wilk się zorientuje, iż ktoś tam jest- czyli ja. Był obcy mi to teren.
- Ktoś ty?- usłyszałam głos, męski głos. Basior podszedł do mnie. Byłam lekko zestresowana.
< Kto to był? Odpisze ktoś?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Test