Stałam na wzgórzu. Ćwiczyłam swoje nowo odkryte umiejętności.Szło mi coraz lepiej, jednak najgorzej było, gdy plącza owijały się wokół mnie. Rośliny stały się częścią mnie, odczuwałam ból, gdy coś się z nimi stało, np. duże zadarcie, czy przypadkowe kaleczenie przez pazury, kiedy starałam się wyplątać z nich w przypadku owego owinięcia. Czasem uderzały mnie po pyszczku lub po głowie.
- Jeszcze raz- powiedziałam sama do siebie. Minęło kilka godzin. Zmęczona opadłam na trawę. ,, Uff, no... wystarczy na dziś" pomyślałam. Musiałam się napić i coś zjeść. Zgłodniałam. Brakowało mi wody. Myślałam, żeby poszukać nowo poznaną waderę, Skyfall, by wskazała mi gdzie jest jeziorko i gdzie rosną krzewy owoców- jak już wspominałam, jestem wegetarianką, lecz nie poszłam, ponieważ myślałam, że się zezłości, że nachodzę ją wieczorem.Ogólnie to polubiłam ją, mimo takiego odmiennego charakteru niż mój.
Ujrzałam z daleka sylwetkę wilka. Było już ciemno, więc nie dokładnie wiedziałam kto tam jest. Przestraszyłam się. Stałam w miejscu. Księżyc oświetlał mnie.
Myślałam, że tamten wilk się zorientuje, iż ktoś tam jest- czyli ja. Był obcy mi to teren.
- Ktoś ty?- usłyszałam głos, męski głos. Basior podszedł do mnie. Byłam lekko zestresowana.
< Kto to był? Odpisze ktoś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Test