sobota, 21 września 2013

Od Skyfall Do Altaira

Las Czerwonych Kwiatów. To miejsce przypominało szczęście, który ja odczuwałam w sercu. Przyjęcie mnie do watahy, propozycja na polowniczego. Cudnie! Nie da się tego słowami opisać. Było to dla mnie niezwykłe wydarzenie. Gdy pani Hope widziała moje emocje, zaśmiała się wesoło. Uśmiechnęła i poszła. Zostałam sama. Radośnie podskakiwałam w drodze do... sama nie wiedziałam dokąd zmierzam. Miałam zamknięte oczy. Wyglądałam jak zajączek w wilczej skórze. Nagle się potknęłam. Otworzyłam oczy. Ku zdziwieniu przede mną leżał szary wilk. Basior był nieprzytomny.
- Emmm... Halo? Ej kolego, żyjesz?- nie usłyszałam odpowiedzi- jest nieprzytomny... trza go jakoś obudzić.
Stworzyłam mały płomyk światłości, który trzymałam nad jego oczami. Nic nie dało. Nie bardziej poświecić, by go nie oślepić. Niedaleko było jeziorko. Podbiegłam do wody i z liści ,rosnącego tuż obok krzaku, zrobiłam coś na podobieństwo pojemnego naczynka. Zebrałam wodę do tego. Trzymałam w zębach. Potem wylałam to na owego wilka.
- Aahhh...- krzyknął. W końcu się obudził- Ktoś ty?!- zaczął warczeć. Nie wiedziałam czy to wróg, czy też przeciwnie. Wolałam być pewna, więc na wszelki wypadek ustawiłam się do ataku. Czekałam...
< Altair, dokończysz?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Test