Wiedziałem że tak będzie... Tak... Znaleźli mnie... Byłem otoczony, nie miałem szans na ucieczkę. Jedyne co mogłem zrobić to walczyć. Nie chciałem tego robić, ale to co oni robili niepełnosprawnym wilkom. Nie mogłem o tym myśleć. Przed oczami widziałem wspomnienia z egzekucji... Ciała całe we krwi... Nie mogłem porwać się wspomnieniom. Trzeba było zacząć działać. Jeden z wilków rzucił się na mnie. Odepchnąłem go, a on upadł na ziemię. Kolejny miał miecz. Machnął nim. Zrobiłem unik i wykorzystując chwilę dezorientacji wroga uciekłem. Biegłem przed siebie. Spojrzałem w tył. Gonili mnie. Jeden z nich był bardzo blisko. Przyspieszyłem. Skręciłem w stronę lasu. Przebiegałem między drzewami. Nagle znów widziałem kolejną egzekucję... Tak pamiętałem... Gdy miałem zaledwie 3 miesiące... Był to szczeniak bez jednej łapy. Próbował uciec do lasu, ale jeden wilk ognia spalił go... Po szczeniaku pozostała tylko kupka popiołu. Otrząsnąłem się. Prawie walnąłem w drzewo. W oddali widziałem światło. Pomyślałem że to wyjście z lasu. Los jednak chciał inaczej. Był to klif. Zatrzymałem się tuż przed krawędzią. Oni byli tuż przede mną. Nie miałem wyboru. Skoczyłem. I gdy tak spadałem przewijały się kolejne wspomnienia. Jak odcinali wilkom głowy... Jak dusili je... Aż w końcu to gdy oślepłem... Czy to miał być koniec? Zginąć w taki sposób? Jedyne co teraz czułem to wiatr, pęd powietrza. Otworzyłem oczy. Widziałem wszystko jakby w zwolnionym tempie. Na dole było jezioro. Gdy dotknąłem tafli wody pojawiło się ostatnie wspomnienie... Martwi rodzice, ich ciała leżące na zakrwawionej ziemi...
***
Godzinę później
***
Obudziłem się na brzegu rzeki. Byłem cały mokry.Kaszlnąłem. Podniosłem się. Widziałem wejście na górę. Wszedłem by zobaczyć gdzie się mniej więcej znajduje. Gdy spojrzałem przed siebie ujrzałem coś przepięknego. Lasy, rzeki jeziora, góry... A to wszystko wyglądało tak spokojnie. nie, to nie mogło być prawdziwe. Słyszałem o takim miejscu, ale tylko w legendach. Usłyszałem jakieś kroki. Obróciłem się za siebie. Na dole, na brzegu rzeki stała jakaś wilczyca. Wyraźnie czegoś szukała. Podszedłem do niej.
-O, żyjesz. Już się bałam że jesteś martwy - powiedziała odwracając się moją stronę.
Była szara, jej oczy nie miały źrenic ani tęczówki. Były w jednym kolorze. W pysku niosła koszyk z jakimiś liśćmi.
-Wyczułam cię. Leżałeś nieprzytomny na brzegu. Wpierw wydawało mi się że nie żyjesz, ale oddychałeś. Wyczułam też krew, więc pomyślałam że jesteś ranny. Przyniosłam liście na opatrunek. Jesteś ranny?
Obejrzałem się dokładnie. I rzeczywiście. Miałem ranę wzdłuż przedniej, lewej łapy. Zdziwiło mnie jednak to że ta wilczyca powiedziała "wyczułam".
-Wyczułaś? A nie zobaczyłaś - zapytałem.
-No wyczułam... Jestem niewidoma, ale za to mam świetny węch, słuch i czucie - odpowiedziała po czym zrobiła mi opatrunek z liści na ranie.
-Dziękuje. Jestem Cosmic, a ty jak się nazywasz?
-Esme. Nigdy wcześniej cię nie spotkałam w okolicy. Skąd jesteś?
-Z daleka... Szczerze, nie chcę o tym rozmawiać. Mogę powiedzieć tylko tyle że cieszę się że jestem daleko od domu.
-Cieszysz się? Przecież tam jest twój dom... A może jednak nim nie jest?
Zastanawiałem się nad słowami Esme. Mądrze mówiła.
-Jeśli by pomyśleć to nie... Dobrze że nie urodziłaś się tam gdzie ja.
-Czemu dobrze? To miejsce było złe?
-Tak... Nie chcę ci mówić więcej... Sam bym chciał o tym zapomnieć.
-Dobrze, nie będę już poruszała tego tematu. Może chcesz zapoznać się z Alfami watahy w której jestem - zaproponowała.
-Dobrze, pomóc ci iść?
-Dziękuje, przyda mi się pomoc. Mój dotychczasowy pomocnik, cóż... Został zabity przez jakieś wilki.
-Współczuje.
Poszliśmy więc wydeptaną dróżką. Akurat Esme dokładnie pamiętała drogę, więc mówiła mi w którą stronę iść. Ja zaś zawsze jej mówiłem gdy na gdzieś jest jakaś przeszkoda. I tak wspólnie dotarliśmy przed wejście do jaskini.
<Esme? Sorka że takie długie - opowiadaniowa schiza mnie dopadła XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Test