czwartek, 5 grudnia 2013

Od Pandory do Picallo - Urok kontra słabość

 Kąpałam się z basiorem w jeziorze. Tym razem czułam się bezpieczna i nie miałam zamiaru dalej wypłynąć, aby historia jeszcze raz się nie powtórzyła. Chociaż były zalety. Przypomniał mi się pocałunek. Picallo najwidoczniej chciał zapomnieć o tym, a może dla mojego dobra? Jestem jeszcze młoda. Mam wciąż czas, ale ja nie chciałam czekać. Czułam, że moje serce było rozdzielone na pół. Ta druga połowa czekała na pewny dzień, w którym oddam ją.
- Hej!- krzyknął ochlapując mnie- zamyślona jesteś.
- Ah tak...- po chwili obróciłam głowę. Patrzyłam na niego.
- Czy coś się stało? Hmm? O co chodzi?- zadawał mi pytania.
- Nie, naprawdę nic takiego. Czasem każdy wilk powinien chwilę pomyśleć.
- Pomyśleć nad czym?
- O różnych sprawach.
- A czy ciebie- podpłynął do mnie- coś trapi? Wiesz, może niezbyt długo się znamy, ale...
- Wiem- uśmiechnęłam się- mogę na ciebie liczyć- odwzajemnił uśmiech- chciałam ci jeszcze raz podziękować za wszystko, cieszę się, że cię poznałam.
- Ja też, chyba nudziłbym się przez te dni.
- Hehe- zaśmiałam się i wyszłam z wody. Otrzepałam się z wody. Moja sierść szła na wszystkie strony. Puszysty ogon tańczył w takt ruchu. Białe futerko wydawało się gęstsze. Pico chwilę przyglądał się po czym wyszedł również się otrzepując.
- No, to co teraz? Pandora?- stałam wpatrując się w dal.
- Widzisz tamto miejsce? Musi być piękne!- wykrzyknęłam radośnie biegnąc w kierunku wyznaczonego miejsca, którego jesień serdecznie powitała.
- Poczekaj!- pobiegł za mną. Po niedługim czasie znaleźliśmy się gęstwinie krzewów i drzew. Ich liście opadały na ziemię. Czerwone, żółte i pomarańczowe barwy cudnie wyglądały. Wilk coś powiedział, jednak nie zdołałam usłyszeć, gdyż ja byłam zajęta... próbą ratunku odwinięcia się z lian, które znów pojawiły się wyrastając  z moich pleców. Ta nieoswojona zdolność uniemożliwiła mi cokolwiek powiedzieć.
- Pandora!- przestraszył się- stój, nie ruszaj się... może spróbuję cię z tego jakoś wycią... ale.. przecież...- zauważyła, iż owa roślinność była "moja". Zapewne sądził, że jakaś niezbadana siła przybyła.
Plątatnina sama się odwinęła, chowiąc się. Jeszcze nie panowałam nad tym. Stałam na dwóch łapach, więc miałam upaść, ale samiec, który chciał mnie złapać poslizgnął się. Spadłam na niego, a ten na ziemię. Liście rozleciały się na wszystkie strony. Leżałam na nim.
- Nic.. ci ine jest?- zapytał się w te nieco niezręcznej sytuacji.
- Wszystko gra...
Ustawiłam głowę blisko jego tak, że nasze nosy się stykały. Mimo, że jest to odważny, silny wilk to jednak zarumienił się. Patrzyłam na niego wzrokiem pełnej kobiecości. Czułam się inaczej niż zwykle, bardziej otwarcie o dojrzalej.
- Pandora... jaa.. przepraszam za to..- wyjąkał przepraszając, że przez niego ( chodź to nie jego była wina) znaleźliśmy się w takiej pozycji. Chciał się podnieść, przyparłam go do ziemi.
- A co, nie podoba ci się?- zapytałam go. Chciałam zbadać jego słaby punkt, słabość do płci przeciwnej. Jednak brałam to na poważnie. Pocałowałam go. Wstanęłam i odeszłam. On wciąż leżał będąc w takim jakby szoku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Test