niedziela, 29 grudnia 2013

Od Finy do Wilków o stalowych nerwach - Wataha pradawnego mroku

Wpatrywałam się w mrok. Twarz wydawała mi się dziwnie znajoma. Nagle zrozumiałam...
- Kowu! Bracie!
- Czyli pamiętasz starszego braciszka, co?! A może pamiętasz też wielki pożar w lesie, jak nasi rodzice spadają w morze ognia, i jak...
- Dość! Krzyknęłam i zwinęłam się w kłębek.
- A ty znowu jesteś, małym, słabym szczeniakiem, którego trzeba wciąż ratować. Kowu kłapnął szczękom niemal odgryzając mi ucho.
-Co w ciebie wstąpiło?! Zapytałam szlochając.
- Wstąpiła we mnie moc, nieposkromiona siła i magia mroku!A to MOJA wataha.Wataha silna, nieustraszona, nie znająca bólu. Wataha pradawnego mroku!Zawył przeraźliwie. Starczyło to na wyślizgnięcie się z jaskini i ucieczkę. Nie wierzyłam własnym oczom. Jak on mógł się tak zmienić. Przed pożarem był miły opiekuńczy, czasem wkurzający.
Może pobliski szaman coś zaradzi.Pobiegłam przez las, aż do chaty wydrążonej w dębie.Na drzwiach wisiały niezliczone maski , a z gałęzi zwisały kolorowe paciorki.
Niepewnie pchnęłam drzwi, które nie stawiały żadnego oporu. W środku siedział garbaty wilk z wieloma naszyjnikami i amuletami.
-A kto dzisiaj u mnie gości? Wyseplenił starzec nie odwracając się nawet.
- J..j.jestem Fina. Z watahy niezłomnej nadziei.
-Nadzieja umiera ostatnia.Westchnął basior. No, z czym do mnie przychodzisz?Zapytał (wreszcie )się odwracając.
-Nie z czym, ale z kim. Przyszłam tu w sprawie mojego brata, który się ostatnio dziwnie zachowywał.W prawdzie nie myślałam, że on w ogóle żyje!
- Podejdź tu, do mojego kotła. Spełniłam prośbę. W kociołku gotowała się jakaś bulgocząca, fioletowa maź. Nagle przed oczyma miałam biel. Poczułam się śpiąca, jakbym nie spala od wielu dni.Upadłam tylko na podłogę i słyszałam mamroczecie starca jak we mgle i zasnęłam w jaśniejącej bieli...
 (Kolejna część już wkrótce!)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Test