Wstałem na tyle, ile mogłem. Najeżyłem sierść i warczałem. W każdej chwil mogłem zaatakować intruzów. Wymieniliśmy już parę niegroźnych kłapnięć paszczami i dość sporo grożących spojrzeń. Jeden z wilków, basior, (wyraźnie to poczułem) był z tych muskularnych i zbyt pewnych siebie samców z wyższych sfer. W jego ciemnych, brunatnych oczach widziałem błyski nienawiści przeszywającej kości i dziwnego, tajemniczego uczucia, jakie komuś okazywał. Jego "twarz" wydawała się być znajoma... Czarne, grube futro, białe zęby i... to znamię, blizna po głębokiej ranie na łapie. Takie rany nigdy się nie goją... I wtedy coś zrozumiałem. To był jeden z wrogich wilków, z demonów. Pojawiał się czasem i walczył z nami... Ale o co mu chodziło... Dwa wilki obok niego stały trochę mniej pewnie i nie były tak zdenerwowane, jak on. Nie szukały zemsty... Były raczej tylko jego podwładnymi, ale bez wahania mogły mnie zabić. Basior, ich "pan" miał jednak lęki, co do czynu śmierci. On chciał, aby sama po mnie przyszła. Ta jest o wiele bardziej bolesna, niż zagryzienie.
-Zostaw ją! - warknął wkrótce najsilniejszy. Podszedł bliżej mnie, chciał zatopić swe szczęki w mej szyi i zakończyć sprawę, która wyraźnie nie była mu miła.
- Kogo! Trafiłeś pod zły ad.... - I wtedy urwałem w pół słowie. Nie mogło mu... Nie o nią...
- To ty! To ty! - wstałem przepełniony złością, byłem wyższy, groźniejszy... - Tylko spróbuj! Skrzywdziłeś ją!
- Ja? Ona raczej skrzywdziła ciebie...
- Co?! To przed tobą uciekała! Ty, ty... - rzuciłem się na niego. Po paru chlapnięciach krwią (moją także) znów przeszliśmy do rozmowy.
- Nie uciekała... Blue... Blue jest moja! MOJA! - warknął podle. Nienawiśc narastała w nim.
- Jest ze mną!
- Czyżby? A może nie znasz jej prawdziwego ja? - Kiedy basior to powiedział, zapłonął, a potem zniknął ze swoimi ziomkami. Ja stałem jak słup soli z krwawiącą szyją i udem... Wciąż nie mogłem uwierzyć, czy zrozumieć. A może nie chciałem zrozumieć?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Test