Gnałam na łeb na szyję przez ciemny las. Czułam na karku oddech mechanicznych psów gończych i ostry zapach metalu i smaru, który nie pozwalał poczuć zapachu nocnego lasu. Zacisnęłam oczy i gwałtownie odwróciłam się. Nikogo nie było. Sama jak zawsze sama ....nawet wrogowie mnie nie gonią...
Zawsze sama....
*
Zmieniło się to gdy ludzie(laboratorzy) doprawili mi tatuaż i cyfry "582" w kształcie nalepki na beczkach które czasem przyjeżdżały do laboratorium, znak radioaktywności bądź jak to określali naukowcy znak testowań. Nie wiedziałam dokładnie czego, ale nie dawałam za wygraną. Rzucałam się na każdego człowieka który tylko chciał mnie dotknąć.
Pewnego dnia, a raczej nocy nadarzyła się okazja ucieczki...więc uciekliśmy. Ja i parę innych eksperymentów. Ale teraz wszyscy poszli w swoją stronę, a ja swojej strony nie mam...
Nagle przypomniałam sobie watahę i kim jestem... Weszłam na jej teren, ale tam nikt mnie nie rozpoznali...Spojrzałam w taflę wody i zrozumiałam...Byłam inna...
Sierść byłą brudna i o wiele krótsza tak samo grzywka. Pod okiem i na plecach był inny znak. A zza uszu wystawały rogi...Poczułam ból...i wielki smutek...i samotność....
(Może wkrótce zrobię w wersji graficznej :) )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Test