piątek, 19 kwietnia 2013
Od Diega do Drakosy
Kiedy odeszła jeszcze długo siedziałem nad wodospadem rozmyślając nad tym co zaszło. Dopiero nad ranem wróciłem do nory ale nie mogłem zasnąć. Następnego dnia postanowiłem odszukać Drakose i porozmawiać z nią, jednak nie mogłem jej nigdzie znaleźć. Popytałem trochę i okazało się że nikt jej nie widział. Byłem nawet u Omegi ale ona też nic nie wiedziała. Zacząłem się martwić. Gdy wracałem do nory zauważyłem przed nią kartkę. Było na niej napisane: ''Mamy twoją cizię.Trzymamy ją w Opuszczonym Mieście.Lepiej przyjdź bo i tak ledwo żyje." Gdy przeczytałem list od razu wiedziałem co mam zrobić. Miałem świadomość że to morze być pułapka ale to nie miało znaczenia. Musiałem uratować Drakose. Na szczęście wiedziałem gdzie jest Opuszczone Miasto bo w pobliżu nie było nikogo kogo mógł bym spytać o drogę. Biegłem przez las, chłodne wieczorne powietrze smagało mnie po pysku, w głowie kłębiły mi się setki myśli. O co mogło chodzić tym porywaczom, kim oni w ogóle są, co zrobili Drakosie? Do opuszczonego miasta był kawałek drogi więc moje emocje miały czas przekształcić się ze strachu i bezsilności w gniew i moc.
Gdy dotarłem do pierwszych stosów gruzu wiedziałem że jestem już blisko. Bez trudu dostrzegłem łunę bijącą do ogniska przy którym siedziały dwa basiory ale nigdzie nie widziałem Drakosy. Podkradłem się do porywaczy, jeden z nich był zapewne kimś w rodzaju pomagiera i tragarza. Nie miał bym większych trudności aby go pokonać ale drugi wilk był dobrze zbudowany i było widać że zabił już nie jednego. Postanowiłem najpierw wyeliminować słabszego. Wspiąłem się na drzewo w pobliży obozowiska i z gałęzi skoczyłem na wroga. Zdążył się tylko odwrócić po czym na jego gardle zacisnęły się moje szczęki.Jego kompan od razu zerwał się z ziemi i rzucił na mnie. Odepchnąłem go ale zdążył dosięgnąć mnie pazurami. Poczułem przeszywający bul w lewej łapie. Nie zwracając na niego uwagi przypuściłem atak, nie byłem tak silny jak on ale za to byłem zwinny. Uniknąłem ciosu u pierś i odpowiedziałem zaciskając zęby na boku przeciwnika. Ten zawył z bólu i zatoczył się co pozwoliło mi zranić go ponownie tym razem w głowę. Jednak to nie wystarczyło aby go powalić. Ponownie ruszył w moją stronę. Z zakrwawioną głową wyglądał jak jakiś demon który tylko czeka na twój błąd.
Na szczęście rany spowolniły jego atak, chybił a ja wyprowadziłem cięcie w gardło tamtego. Kiedy runą na ziemię przygwoździłem go do niej.
-Gdzie ona jest?-wycharczałem.
-Nie znajdziesz jej- zdołał powiedzieć po czym skonał.
Wbrew słowom nieznajomego odnalazłem Drakosę. Była przywiązana do pnia drzewa. Nie wyglądała najlepiej ale była przytomna.
-Drakosa nic ci nie jest, co się stało?
(Drakosa dokończysz)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Test