Siedziałem dość długi czas w ukryciu. Nie pokazywałem się w ogóle. Moje imię chyba już było zapomniane. Miałem nadzieję że chociaż moja Ukochana Wadera o mnie pamięta. Wstałem i skierowałem się w stronę terenów naszej kochanej watahy. Powoli kroczyłem ścieżką. Ziemia była zmarznięta, na niebie było wiele śnieżnobiałych chmur i piękne słońce, którego promyki sięgały wszędzie. Kroczyłem po ziemi lecz mój umysł był gdzie indziej. Rozmyślałem o pięknym dniu 14 lutym. W końcu chciałem sprawić radość mojej ukochanej Aiszy. W głowie miałem już cały plan działania. Podniosłem łeb. Nagle usłyszałem że ktoś woła me imię...
-Kastiel...Kastiel
Rozejrzałem się i ujrzałem...
<Czy mógłby ktoś dokończyć opowiadanie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Test