czwartek, 30 stycznia 2014

Od Blue do Kiby

Biegłam jaskiniowym korytarzem. Słychać było jedynie mój przyśpieszony oddech, ale tę ciszę zagłuszały moje głośnie i wzburzone myśli. To jest prowokacja! Ostrzeżenie! Wreszcie przejrzałam na oczy, zrozumiałam że sprawa jest poważniejsza niż mi się wydawało. Ktoś pragnie świeżej krwi i czegoś więcej... Poznał mój słaby punkt, wydawać by się mogło że jest on oczywisty, ale w rzeczywistości twierdzić by mogła tak jedynie osoba niewtajemniczona. Korytarz gwałtownie skręcił, a ja wraz z nim. Ślepa uliczka. Z furią odbiłam się od ściany i zawróciłam. Nie pamiętam już który raz gubię drogę. Przystanęłam i węszyłam, a po chwili poczułam jak ostry zapach spalin wypełnia moje nozdrza, a w parze z nim czuć było słodką, świeżą, wilczą krew. Ciągnęłam swoją pogoń skręcając w równoległy tunel. Zdawał się nie mieć końca, z irytacją przyśpieszyłam. Nareszcie poczułam na twarzy chłodny powiew i po chwili wpadłam do większego pomieszczenia. Pierwszym co dostrzegłam była postać białego basiora przeszywanego na wskroś długą włócznią. Rozprysk gęstej krwi i wilk upadł z łaskotem na wilgotne podłoże. Zdałam sobie sprawę że to był Kiba, ogarnął mnie strach. Nie zdążyłam. Chciałam krzyczeć, zawodzić, szlochać, ale nie potrafiłam. Jego oprawca zauważył że tu jestem, uśmiechnął się ironicznie ukazując oblepione krwią kły. Z nienawiścią szarpnął za łańcuch Kiby, tak że ofiara uniosła się i ponownie uderzyła o skaliste podłoże. Chciał bym widziała. Po wszystkim oddalił się, przez chwilę chciałam go gonić, chciałam się zemścić. Ale szybko o tym zapomniałam, podbiegłam do Kiby. Oddychał ciężko, a z rany bezustannie wylewały się strumienie krwi. Obserwowałam to wszystko z bólem, poczułam że łzy napływają mi do oczu. Podniosłam jakąś wimiętą szmatę z ziemi i próbowałam zatamować krwotok. Kawałek materiału już po par sekundach nasiąknięty był krwią. Znalazłam jeszcze trochę i sporządziłam prowizoryczny opatrunek. Nie byłam nawet w połowie doświadczonym medykiem, czy wyuczonym, nadętym kapłanem, ale udało mi się stwierdzić że oddycha. Mimo wszystko wiedziałam że jego stan jest krytyczny i to nie potrwa długo. Zamknęłam oczy, moja sierść zabłysła małymi, błękitnymi płomykami. Dotknęłam świecącą łapą Kiby by przekazać mu część swojej życiowej energii. Tylko tyle mogłam zrobić. Jego ciało drgnęło a oddech był już bardziej ustabilizowany.
-Wszystko będzie dobrze. - szepnęłam mając nadzieje że mnie słyszy. Wzięłam basiora na plecy i pobiegłam szukać pomocy.

Przyczołgałam się pod jaskinie alf. Nie czekałam na zaproszenie, wniosłam rannego i położyłam go na środku pokoju.  
-Potrzebuje pomocy! - obwieściłam.

<Kiba?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Test