czwartek, 30 stycznia 2014

Od Ciri do Enkeli - Pierwszy wilk, którego spotkałam...

 Pierwszy wilk, którego spotkałam już jest wrogo nastawiony. Czy to dobrze o mnie świadczy?

Szłam, szłam, bez celu. Mamo! -
wrzeszczałam w myślach. Tato! - krzyczałam do ojca, którego już
nie miałam. Ten perfidny zdrajca nie był moim ojcem. Siostrzyczko!
Miałam nadzieję, że usłyszy mnie w Krainie Wiecznych Łowów.

-Debil Ferris!!!!!!!! - wydzierałam
się na cały głos. 'Musisz zostać zwiadowcą, córciu' –
słyszałam głos mamy w głowie. - 'Musisz pewnego dnia zakraść
się do Ferrisa i odebrać mu ten zestaw do trucia wilków.'

Tak, muszę. Muszę... muszę zatłuc
tego piekielnego krewnego tępym kijem!!! Nie wystarczy odebrać mu
jakiegoś błahego zestawu! Trzeba go zatłuc! Ubić gada!

Takie myśli kłębiły mi się w
głowie. Nie mogłam ich przegonić. Nie mogłam zapomnieć o mamie.
Ani o siostrze. Widziałam krzywy od potężnego uderzenia (które
zaliczył pewnie w którejś karczemnej bójce, bo pił zawodowo)
pysk ojca. Widziałam jego drapieżny uśmieszek, który rozkwitał
na jego twarzy za każdym razem, gdy uderzał mamę. Lub mnie. Na
Tiarze się nie wyżywał, zdarzyło mu się to tylko raz. Co chwila
stawała mi przed oczami wijąca się z bólu Arawis (matka) lub moja
pokrwawiona twarz w wypolerowanej blasze z miecza jakiegoś
człowieka. Nie! Nie będę żyć przeszłością. Spuściłam głowę.
Na liście skapnęła jedna, jedyna łza. To było już za wiele.
Rzuciłam się na pobliskie drzewo.

W jednej chwili zdarłam z niego
korę. Nagle usłyszałam czyjś oburzony głos:

-Czemu kaleczysz to drzewo? Jest w nim
wiele mocy.

Odwróciłam się. Przede mną stałą
jakaś niebieska wilczyca i patrzyła na mnie z wyraźną odrazą.


-Kim jesteś? - spytała. - I czemu
wyżywasz się na drzewie? Co ono ci zrobiło?

-Jestem Ciri. Wyżywam się na drzewie,
bo mój ojciec uciekł ode mnie i mojej rodziny, moja matka zginęła
w bitwie, moja siostra została otruta, a ja zostałam bez nikogo. I
nic mi nie zrobiło. - odparłam sucho.

-I to jest powód, żeby niszczyć
młode, zdrowe drzewo?

-Nie. A teraz zjeżdżaj ode mnie –
warknęłam. Nie zamierzałam ciągnąć tej dyskusji w
nieskończoność. Odwróciłam się od wadery.

-A tak przy okazji – krzyknęła za
mną – jestem Enkeli!




<Enkeli? Dokończysz?>

Od Blue do Kiby

Biegłam jaskiniowym korytarzem. Słychać było jedynie mój przyśpieszony oddech, ale tę ciszę zagłuszały moje głośnie i wzburzone myśli. To jest prowokacja! Ostrzeżenie! Wreszcie przejrzałam na oczy, zrozumiałam że sprawa jest poważniejsza niż mi się wydawało. Ktoś pragnie świeżej krwi i czegoś więcej... Poznał mój słaby punkt, wydawać by się mogło że jest on oczywisty, ale w rzeczywistości twierdzić by mogła tak jedynie osoba niewtajemniczona. Korytarz gwałtownie skręcił, a ja wraz z nim. Ślepa uliczka. Z furią odbiłam się od ściany i zawróciłam. Nie pamiętam już który raz gubię drogę. Przystanęłam i węszyłam, a po chwili poczułam jak ostry zapach spalin wypełnia moje nozdrza, a w parze z nim czuć było słodką, świeżą, wilczą krew. Ciągnęłam swoją pogoń skręcając w równoległy tunel. Zdawał się nie mieć końca, z irytacją przyśpieszyłam. Nareszcie poczułam na twarzy chłodny powiew i po chwili wpadłam do większego pomieszczenia. Pierwszym co dostrzegłam była postać białego basiora przeszywanego na wskroś długą włócznią. Rozprysk gęstej krwi i wilk upadł z łaskotem na wilgotne podłoże. Zdałam sobie sprawę że to był Kiba, ogarnął mnie strach. Nie zdążyłam. Chciałam krzyczeć, zawodzić, szlochać, ale nie potrafiłam. Jego oprawca zauważył że tu jestem, uśmiechnął się ironicznie ukazując oblepione krwią kły. Z nienawiścią szarpnął za łańcuch Kiby, tak że ofiara uniosła się i ponownie uderzyła o skaliste podłoże. Chciał bym widziała. Po wszystkim oddalił się, przez chwilę chciałam go gonić, chciałam się zemścić. Ale szybko o tym zapomniałam, podbiegłam do Kiby. Oddychał ciężko, a z rany bezustannie wylewały się strumienie krwi. Obserwowałam to wszystko z bólem, poczułam że łzy napływają mi do oczu. Podniosłam jakąś wimiętą szmatę z ziemi i próbowałam zatamować krwotok. Kawałek materiału już po par sekundach nasiąknięty był krwią. Znalazłam jeszcze trochę i sporządziłam prowizoryczny opatrunek. Nie byłam nawet w połowie doświadczonym medykiem, czy wyuczonym, nadętym kapłanem, ale udało mi się stwierdzić że oddycha. Mimo wszystko wiedziałam że jego stan jest krytyczny i to nie potrwa długo. Zamknęłam oczy, moja sierść zabłysła małymi, błękitnymi płomykami. Dotknęłam świecącą łapą Kiby by przekazać mu część swojej życiowej energii. Tylko tyle mogłam zrobić. Jego ciało drgnęło a oddech był już bardziej ustabilizowany.
-Wszystko będzie dobrze. - szepnęłam mając nadzieje że mnie słyszy. Wzięłam basiora na plecy i pobiegłam szukać pomocy.

Przyczołgałam się pod jaskinie alf. Nie czekałam na zaproszenie, wniosłam rannego i położyłam go na środku pokoju.  
-Potrzebuje pomocy! - obwieściłam.

<Kiba?>

Od Äiszy do Nikon - Przepraszam

To miłe z jego strony .. ale co tu wiele gadać mam już partnera .. Kastiela od czasu pewnego nie daje znaku życia le pewnie gdzieś jest
-Nikon Czy ty wiesz że ja jestem już zajęta
-Czyli ?
-Mam Partnera ... -powiedziałam

<Nikon>

niedziela, 26 stycznia 2014

Nowa wadera! Schelbie!

Powitajmy Schelbie!
Partner:Podkochuje się w Diegu
Opis wilka: Urodziła się w lesie jej Jej watacha odzuciła ją bo ciągle były przez nią kłopoty

Nowa Ciri!

Powitajmy nową waderę!
Partner: Na razie nie.
Opis wilka: Mam trzy lata, śnieżnobiałą sierść i granatowoszare skrzydła. Moje ulubione miejsce to Złote Urwisko. Kiedy miałam rok, mój tata Cristales odszedł ode mnie. Rok później wybuchła wojna między moją watahą a Watahą Czarnych Myśli, w której zmarła moją matka. W tydzień po tej bitwie moja siostra z niewyjaśnionych przyczyn udusiła się podczas jedzenia. Mogło to być zabójstwo, niezmiennie podejrzewam mojego kuzyna, Ferrisa, który marzył o dopieczeniu mojej kochanej Tiarze. Nieco później cała wataha rozsypała się pod wpływem niejakiego Texasa, szamana - naciągacza. Odeszłam i włóczyłam się samotnie po świecie. W końcu natknęłam się na Watahę Niezłomnej Nadziei. Co miałam robić? Dołączyłam.Kochałam swoją siostrę, więc chcę się zemścić na Ferrisie. Kochałam swoją matkę, więc chcę się zemścić na Watasze Czarnych Myśli. Kochałam swojego ojca, więc mam ochotę dać mu w pysk i cały czas do tego dążę.

Nowy Prisoner!

Witamy nowego basiora!
Partner: Uczono mnie że nie mogę kochać. Teraz jednak zakochany jestem w Agonii.
Opis wilka: A taki sobie basior. Były niewolnik obłożony klątwą.

Nowa wadera! Noctis!

Witamy Noctis!

Partner: może kiedyś
Opis wilka: miła, ale czasem agresywna, z nie miłą przeszłością.

sobota, 25 stycznia 2014

Ponad 100000 wyświetleń!!!

Dziękujemy! 

Od Prisonera do Agonii - Agonii + wiadomość do Prisonera

Ciągnąłem pług po polu. Poganiał mnie bat. Na moich ustach rozbrzmiewała melodyczna pieść. Poganiacz wrzasnął
- Szybciej, psie!
Warknąłem pod nosem
- Jeszcze dostaniesz za PSIE.
Wilk wysmagał mnie mocniej. Zacisnąłem zęby i orałem dalej. Nagle zobaczyłem że ktoś grzebie wilka. Doszedłem do niego
- Kto to?
Spojrzałem w dół w ziemi i zamarłem. Leżała tam moja matka. Uroniłem łzę. Kiedy poganiacz to zobaczył, uderzył mnie. Odszedłem od matki. Szeptałem
- Nie żyjesz tu, lecz w naszych sercach.
Kiedy zapadł zmrok, dołączyłem się do orszaku niewolników. Szliśmy do cel. Zauważyłem brak strażników. Niewiele myśląc, zacząłem uciekać. Czułem wiatr i ziemię pod łapami. Nikt mnie nie gonił. Nawet mnie nie zauważono.
Po kilku dniach wędrówki padałem. W końcu leżałem na ziemi czekając na zgon. Straciłem przytomność. Kiedy się obudziłem, stała przy mnie wadera. Spytałem otumaniony
- Kim jesteś?
Chciałem wstać ale wadera mnie przytrzymała
- Jestem Agonia. I nie ruszaj się. Jesteś chory.
Miałem zamroczony mózg. Wycharczałem
- Jestem… - Nie mogłem sobie przypomnieć swojego imienia. Urodziłem się w niewoli więc rodzice mnie nazwali… - Prisoner.
Agonia uśmiechnęła się
- Wiesz że miałeś zakrwawione plecy?
Skinąłem głową i opowiedziałem jej historię. Potem spytałem
- Zapolujemy?
(Agonia?)


Wiadomość!
Jeśli nie ma cię w zakładce basiory to wyślij formularz z wilkiem na howrse!!!!

Od Nikona do Aishy - Zauroczenie

Kiedy pewna wadera odrzuciła mnie, postanowiłem poszukać gdzie indziej. Broniłem tamtą ale najwyraźniej dałem się nabrać w jej sztuczki. Poznałem pewną młodą i bardzo miłą wilczycę Aishę. Była naprawdę ładna.  Zapytałem ją trochę zakłopotany:
- Cześć. Jestem Nikon. Jesteś nowa prawda?
- Owszem. Aisha. Miło mi.
- Oprowadzić cię po okolicy? Też jakiś czas temu byłem nowy. Poznałem już wszystkich ze stada i wiem o nich mniej więcej kilka dobrych informacji. Mogę powiedzieć że wszyscy są mili i uczciwi. Nigdy cię nie skrzywdzą.
- Jesteś naprawdę bardzo uprzejmy. Nie wiem dlaczego wyglądasz na samotnego. Co się stało?
- Była pewna wadera która mnie wykorzystała i od tamtego czasu jakoś dużo myślałem na ten temat.
 Kiedy oprowadziłem waderę po wszystkich zakamarkach naszego stada powiedziała:
- A co to jest?
- To jest klif. Dla samotników. Często tu bywam ze względu na samopoczucie. Jestem tutaj szczęśliwy i moje marzenie chyba się spełniło.
- Tak? Jakie było twoje marzenie?
- Żeby poznać kogoś podobnego do mnie. I widać ze moje marzenie się spełnilo bo poznałem ciebie.
Usiedliśmy i opowiadaliśmy sobie o nas. W pewnej chwili Aisha powiedziała:
- Nikon, dziękuję ze mnie oprowadziłeś i chciałabym ci się zapytać czy...

< Aisha? Dokończysz?>

środa, 22 stycznia 2014

Od Hope Do Ichigo

Trafiłam do watahy. Zaniosłam mojego synka do nory. Spotkałam Omegę.
-Omega! Jak dobrze , że cie widzę.-uścisnęłam ją.- Mogłabyś popilnować chwile małego? Muszę coś załatwić.
Omega zgodziła się a ja pobiegłam śladami prowadzącymi do tajemniczego budynku.

Zastałam ...  
                                          ... ruiny...
-Nie...- znieruchomiałam.
Wszędzie leżały odłamki budynku. Krew wylewała się z pod ruin.  Panowała głucha cisza.
-Ichi... Ichigo?!
Zaczęłam  przewracać kawały ścian.Po godzinach szukania zauważyłam łapę wystającą spod zawalonej ściany.
-Ichigo?!- zaczęłam przetaczać ciężary na drugą stronę. Leżał tam.

Przyłożyłam ucho do jego piersi. Jego serce biło.
-Dzięki Bogu.-Szepnęłam.-Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła. - wzięłam go na barana i poszłam w stronę watahy.
animated walking gif
<Jeszcze nie umarłeś?! Sorry że tak krótko.>

Od Ichigo CD Hope

Obudziłem się w jakieś klatce.
Było ciemno, ale widziałem co nie co.
Dopiero po chwili ciszy usłyszałem głos.
- I-ichigo?
- Hope? Co ty tu...- zobaczyłem że moja klatka jest cała z krwi. Mojej krwi.
"Co się działo przez ten cały czas?" - myślałem.
Za każdym razem gdy wykonywałem jakiś ruch,
W całym pomieszczeniu rozlegał się mój jęk.
- Ichi,przestań..
- I co,ile mam tak do cholery leżeć?! Muszę coś zrobić.. - Poczułem ostry ból głowy.
Obraz się zamazywał,a ja pojawiłem się wewnątrz mojej duszy.
Przedemną stał nie kto inny jak mój wewnętrzny hollow.
- Czego chcesz?
- Eh..tak się wita kolegów?
- Nie jesteśmy kolegami.
- Taki żarcik. Mam propozycję. Dobrze wiesz że jeżeli kopniesz w kalendarz, dla mnie też nie będzie za wesoło. Mogę ci pomóc wydostać się wraz z twoją rodziną.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Powiedzmy że mógłbym ci pomóc.

~ Później.

Po tym jak hollow mi wszystko wyjaśnił,
Zgodziłem się na jego układ.
Powróciłem z powrotem do tego pomieszczenia,
I jedynie co mogłem to monotonnie leżeć.
Nagle weszli jacyś goście. Gdy otworzyli
Moje drzwi od klatki, uśmiechnąłem się.
- Teraz. - Szepnąłem. Co prawda znowu zmieniłem się w pustego, tyle że był w tym mały bonus. Odzyskałem świadomość.
Zabiłem napastników, po czym podszedłem do klatki wadery i mojego syna. Otworzyłem ją.
- Hope, zabierz stąd Kaien'a, i uciekajcie.
Za niedługo to wszystko może runąć.
- Ale przecież możemy razem uciec..teraz mamy szansę!
- To nic nie da. Dopóki ich nie zabije, oni będą powracać, a na to nie mogę pozwolić.
Tu chodzi o bezpieczeństwo również reszty watahy. W końcu..jestem obrońcą alf watahy niezłomnej nadziei,prawda? - Uśmiechnąłem się. Tworzyłem pieczęcie,po czym wezwałem Itachi'ego.
- Wiem że jesteś wyczerpany, Itachi.
Ale gdybyś mógł wyprowadź je jak najszybciej
I jak najdalej od tego budynku. - szepnąłem.
Pobiegłem wgłąb tego całego gmachu.
Wibijałem każdego człowieka,jaki mi się nawinął.
Nagle poczułem jak budowla się zawala.
Jednak nie miałem zamiaru uciec.
Ciągle bez umiaru mordowałem pozostałych.
" Cieszę się że miałem przy sobie kogoś takiego.
Że mam syna który będzie mógł obronić watahę.
Że zdobyłem przyjaciół. I że bezwzględu na wszystko,zawsze że mną byłaś,kochanie. " - pomyślałem,uśmiechając się.

< Hope? Nie martw się,nie umarłem jeszcze xd >

Od Kiby do Blue - Ostatni Oddech

Obudziłem się w klatce. Na ziemi leżała zaschnięta krew, a kraty były pogryzione i podrapane. Tajemnicza grota cuchnąca stęchlizną spowita była ciemnością. Obok było jeszcze kilka klatek, na ścianach wisiały łańcuchy.
 - No dalej... -szepnąłem- Wychodźcie...
Wstałem. Czyżby była to sprawa moich "fanów", prześladowców.
 - Nawet nie przywitacie swego ulubieńca? - zaśmiałem się drwiąco. Gotów skoczyć w każdej chwili, ściskać kark nieprzyjaciela i zatopić w nim swe łaknące zemsty szczęki.
Do tylnej lewej łapy miałem przywiązany gruby, czarny łańcuch.
 - Robi się ciekawie... - szeptałem. Zazwyczaj wrogowie czekali na mnie... Czyżby była to jakaś grubsza sprawa? Trzask gałęzi. Usłyszałem trzask gałęzi. Usłyszałem trzask spadającej gałęzi. Najeżyłem sierść i wyszczerzyłem kły. W kącie stała czarna postać ogromnego basiora. Nie miał tylnej łapy. Dokładnie tej, którą miałem przywiązaną. Brak oka i zmasakrowana twarz. Podszedł do mnie. Uśmiechnął się...
 - Żegnaj. - powiedział mechanicznym głosem.




 Dwumetrowa włócznia przebiła mnie na wylot przez żebra, płuca, wątrobę i serce...
Upadłem.
Ryknął, a potem pociągnął mnie za nogę z łańcuchem. Nie.. Nie czułem jej...

Widziałem uciekającego drania... Ostatni oddech i ...

<Bluemi?>

niedziela, 19 stycznia 2014

Od Aishy - Dołączyłam + wiadomość do Aishy

Moja wataha spłonęła, a wszyscy mnie oskarżyli, powtarzałam:
-Ale to nie ja !
Nikt mi nie wierzył. Uciekłam spotkałam wilki:
-Hej, szukasz może watahy ? - zapytał jeden z nich.
-Tak !!- krzyknęłam. zaprowadzili mnie właśnie tu, bardzo się ucieszyłam:
-Nikt mnie tu nie zna i nie obwini mnie o to czego nie zrobiłam - powiedziałam do siebie szeptem.
Tak właśnie zaczęłam przygodę w tej watasze.




...

Aisha! Wyślij nam swój formularz na Howrse bo poczta nam ostatnio nie działa. Przepraszamy!

Od Hope do Ichigo

Obudziłam się w ciasnej klatce z Kaien'em. Cichutko płakał przez sen . Przytuliłam go. Nagle zza rogu wyszła jakaś postać. Byłam ledwo przytomna więc widziałam tylko jej zarysy.
-Wstałaś. Dobrze... Oddaj mi go.-powiedział opanowanym głosem.-Oddaj, a Ichigo pożyje jeszcze trochę.
Zmarszczyłam brwi.Nie wiedziałam co powiedzieć. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
-A więc sam go odbiorę!-Krzyknął , przerywając głuchą ciszę.
Wróg wyciągnął szybko rękę by wyrwać mi Kaien'a z łap. W tej samej chwili mały otworzył swoje czerwone , okrągłe ślepia,  a wokół niego powstało coś w rodzaju elektrycznej bariery. Nieznajomy został porażony prądem o czerwonej barwie, a po chwili padł na ziemie.
-Spóźniłem się... Już został obdarzony...-powiedział,  wstając  i otrzepując się z kurzu.
Nagle strażnicy wnieśli nieprzytomnego basiora i wepchnęli go to klatki. Krwawił...
-Ichigo?-szepnęłam.
Wszyscy opuścili pokój. Mnie i mojego ukochanego dzieliła  tylko krata. Powoli otworzył oczy i spojrzał na mnie.
<ICHIGO? ^^>

Od Hope Do Savage'a

Człowiek wstał otrzepał się i poobijany chciał iść dalej w swoją stronę.
-D-dziękuje.-wykrztusiłam słowo.-Kto to był?
-Nieważne. Nie lubię o niej mówić.
-...-Spuściłam głowę.-Jestem Hope.
-Savage. Miło mi.
Uśmiechnęłam się przyjaźnie.Kucnął obok mnie.
- Chyba gdzieś cię już widziałem... Ale nie wiem gdzie...
Nagle zza krzaków wyskoczył Ichigo. Rzucił się na Savage'a.
-Zostaw ją! -warknął.
-Spokojnie! On uratował Kaien'a.-Powiedziałam przytulając Ichigo.
-A tak właściwie to co cię tu sprowadza?-spytałam.
<Sorry że tak krótko XD>

piątek, 17 stycznia 2014

Kiba ma urodziny!

Wszystkiego najlepszego!

Od Ichigo do Hope

Kiedy wchodziliśmy poczułem coś
Czyjąś obecność. Pomyślałem że to nie jest coś aż tak poważnego, i nie przyjmowałem się tym teraz.
Gdy znaleźliśmy w środku zapanowała cisza.
W takiej atmosferze byłem spokojny,jak nigdy wcześniej.
Bez żadnej niepewności,stresu.
Wadera wraz z małym byli już wycięczeni,więc nie zwracałem jej głowy.
Ciepłym wzrokiem popatrzyłem na moich bliskich,po czym sie do nich uśmiechnąłem.
Wyszedłem na zewnątrz, by się przewietrzyć.
Idąc w obojętnym kierunku natrafiłem nad jezioro. Skupiłem się, i poczułem coś, czego za żadną cenę bym nie chciał. Ludzie.
- Szlag by to trafił! - Usłyszałem strzały.
Zacząłem biec w tamtą stronę.
Widziałem..masę ludzi..wokół naszej jaskini.
Bez namysłu zaatakowałem.
Jeden z nich obrócił się w moją stronę.
Poczułem ból w tylnych łapach.
Mimo tego dalej próbowałem.
- Nie pozwolę im was zabrać...- z braku sił nawet nie mogłem się poruszyć..
Mogłem widzieć tylko okropny widok.
Wynosili Hope, i mojego syna Kaien'a.
- Rusz się...no dalej...rusz się....NO DALEJ DO CHOLERY! - Toczyłem rozmowę w swoich myślach. Sam że sobą...aż nagle...
- Phi. - Szybko rozpoznałem właściciela głosu.
- Palant. Czy ja zawsze muszę ci ratować twoje życie? - Dodał.
- Tylko nie ty...
- Wiesz co, powinieneś mi dziękować. Nie dość że słaby,to niewdzięczny. - Czułem,jak tracę świadomość. Ostatnim widokiem jaki byłem w stanie zobaczyć to walka reszty wilków,wraz z intruzami.
Sam powoli zamieniałem się w pustego,choć tego nie chciałem.

< Hope ? >

niedziela, 12 stycznia 2014

Od Savage'a do Hope

Poczułem osobliwy zapach...do moich uszu doszedł odgłos...ognia... Odwróciłem się gwałtownie i ujrzałem Valanie...Wyglądała jak dawniej. Oprócz tylko maski która zakryła rozerwane szczęki, które rozdarłem podczas naszej ostatniej potyczki. Zawsze towarzyszył jej ogień...zawsze... Moje ciało instynktownie objęły czarne płomienie. Kreatura uśmiechnęła się, mogłem to wywnioskować ze zmarszczek wokół maski.
-Znów na polu bitwy!-odezwała się metalicznym i ochrypłym głosem.-Tym razem nie mam na ciebie czasu.
-A co cię tak zajmuje że musisz odstąpić od potyczki ze swoim ulubieńcem?-powiedziałem gotowy do ataku. Uśmiechnęła się i odbiegła w głąb lasu. Pobiegłem za nią bo wiedziałem że gdy ona ma coś zrobić to jest to przepełnione bólem i krwią. Na oślep wbiegłem na polanę oprócz mnie i Valanii był jeszcze jeden wilk, znaczy się...wilczyca...z młodym...Valania najwidoczniej zauważyła moją reakcję. Metalowe szpony swoich łap wbiła w ziemię i jak dym stanęła obok wadery i chwyciła malucha przednimi łapami. Przydusiła go do ziemi. Wadera próbowała coś zrobić , ale Valania dawała widoczne znaki że czym bliżej się ona zbliża tym szczeniak jest mocniej duszony. Zacisnąłem zęby. Valania była nieznacznie mniejsza ode mnie ale od wadery byłą prawie dwa razy większa...Przełknąłem ślinę i napiąłem mięśnie gotowe do skoku.
-Jeśli chcesz tak potyczkę to wybieraj! ty, wadera czy szczenie, dwoje zginie...-powiedziała Valania a wiedziała jaki mam wstręt do innych i że chciałbym być możliwie daleko od tej sprawy. Heh jak w filmach. Złammy scenariusz. Rzuciłem się w stronę kreatury wytrącając jej szczeniaczka z łap. Odepchnąłem go w stronę matki i wrzasnąłem mając już krew w pysku:"UCIEKAJ!",ale nie wiem czy mnie posłuchała bo mój widok przepełniała już tylko walka.
*
Wygrana czy przegrana? Żyję? Czy może już jestem po drugiej stronie...Wiedziałem jedno walka byłą skończona... Próbowałem otworzyć oczy, ale poczułem tylko tępy ból. Zdołałem zobaczyć tylko zarysy i cienie...Moje całe siało było poparzone i poranione, a co gorsza zmieniłem się w człowieka...


<Hope?>

niedziela, 5 stycznia 2014

Aktualizacja Galerii!

Savage przysłał nam swoje Arty! Wejdź i zobacz ich więcej!

Od Savage'a

Kolejny szary dzień...i nic do roboty...eh...kolejne piwo i kolejne godziny bezsensu przeleżane na kanapie. Odkąd rzuciła mnie dziewczyna, nie mam co robić...owszem chodzę na siłownie i na koszykówkę, ale...i tak pomiędzy tymi treningami jest kilka godzin które normalny człowiek starał się zagospodarować, a nie jak ja...Czasami chodziłem do barów aby napić się w towarzystwie, ale to nie to co przyjaciele. Owszem kilku mam, ale są zajęci sowimi "obowiązkami"...eh...

Wstałem i zacząłem przechadzać się w tą i z powrotem po pokoju...w końcu z braku pomysłów wziąłem mój motor i przejechałem się do pobliskiego lasu. Tam gdy tylko wszedłem na tyle daleko od drogi że nie było już słychać samochodów, zmieniłem się w zwykłą wilczą formę. Byłem prawie o połowę większy od zwykłych wilków. Wolnym krokiem powlokłem się nad małe jeziorko. I co?! Wziąłem i położyłem się na brzegu...tylko zmieniłem miejsce obijania się.
-PAJĄK!-wrzasnąłem i odskoczyłem na dobre dwa metry od małego stworzonka. Jedyne czego nienawidziłem w lesie to pająków. Pływać też nigdy nie lubiłem. Poczekałem aż kreatura wielkości ziarna pszenicy odpełźnie w swoją stronę i położyłem się na dawnym miejscu (przed tym dokładnie sprawdziłem czy nie ma ich więcej).

sobota, 4 stycznia 2014

Nowy basior!Savage!

Powitajmy Savage'a!

(poprosił aby wstawić cały jego profil)
Login na howrse: Mam deviantarta->KLIK!
Imię: Savage
Wiek: 2 lata (w postaci ludzkiej 19 lat)
Urodziny:21 sierpnia
Płeć: Basior(samiec)
Stado: Ogień-Mrok(za pozwoleniem alf)
Status: Wojownik, zwiadowca, pośrednik pomiędzy światem ludzi i wilków.
Cechy charakteru:romantyczny, ambitny, uparty, zabawny, odważny, kreatywny, rozrywkowy, słucha się tylko wybranych osób, nieufny, chamski, podrywacz
Moce: Potrafi zmieniać postać w człowieka, oraz człowieka i wilka w wersji demonicznej. Panuje nad mrokiem.
Zainteresowania:Lepiej nie pytać hehe...
Cechy szczególne wyglądu:Jako wilk: czarna sierść, czerwony znak pod okiem, czerwone oczy i czarne bielma. Człowiek-w budowie... Demionczne postacie-w budowie.
Partner:miał tyle dziewczyn i na razie chce odpocząć.
Historia:-
Talizman: (nadeślę rysunek)
Nora:Nigdzie.
Szczeniaki: nie ma i nie chce mieć
Rodzina: Rodzice-para Apokalipsy(patrz "Zdjęcia")
Ulubione miejsce:Miasto,a dokładniej jego mieszkanie.
Szkolenia:Jako człowiek ukończył liceum...
Inne:
Zdjęcia:
To jest mój nowy OC więc nadeślę obrazki. Dopiero narysowałem szkice XD

środa, 1 stycznia 2014

Od Nikona do Sithus "Jak dotarłem?"

Byłem bardzo zmęczony. Nie wiedziałem do kiedy będę samotny. Nagle zauważyłem że jakaś postać się do mnie skrada więc odwróciłem się i zobaczyłem bardzo ładną waderę. Miała bardzo ładne oczy które lśniły bardzo ładnie. Byłem trochę zawstydzony kiedy ją zobaczyłem.
- Cześć, jestem Nikon. Jak masz na imię? - zagadałem żeby przerwać tą ciszę.
- Sithus. Szukasz stada?  Chodź ze mną. Pokarzę ci całe stado i pójdę z tobą do Hope. To nasza alfa. Jest miła i każdy ją lubi. Na pewno znajdzie dla Ciebie miejsce. 
- To bardzo miłe. Skoro już jesteśmy koło tego strumyka to może się napijemy?
- Z chęcią.
Nagle wyskoczył nam jakiś wilk i rzucił się na mnie. Sithus była wystraszona i tak się wystraszyła że kiedy spojrzałem na nią kątem oka oparła się o drzewo i była pop prostu sparaliżowana ze strachu. Musiałem coś zrobić. Nie chciałem żeby tak miła i przyjazna wadera się bała. Jej strach odbił się na moim samopoczuciu i tak mocno odepchnąłem wilka który mnie atakował że podbił się do góry i upadł na plecy jak długi. 
- Kim jesteś i dlaczego mnie tutaj napadłeś?
- Leon. Jestem Leon. Przepraszam wziąłem cię za kogoś innego. 
Wilk uciekł. Wadera spojrzała na mnie i widząc że jest bardzo rozkojarzona i wystraszona podszedłem i powiedziałam: 
- Spokojnie. Już po wszystkim. 
Wadera spojrzała na mnie i rzekła:

<Sithus?>

Nowy rok!

Holiday - New Year Wallpaper
♥Z tej okazji życzymy wam wszystkiego najlepszego !♥
♥Spełnienia marzeń , dotrzymania tegorocznych postanowień , szczęścia , nowych przyjaźni , nowych przygód  i wszystkiego Najlepszego!♥

Wasze WNN ♥

Od Blue do Kiby


Ruszyłam przez ciemny, suchy las. Obejrzałam się za siebie, Kiba pędząc za mną obdarował mnie uśmiechem. W lesie nie było zamieci, błoga cisza i parę wirujących okruchów. Niczym świątynia wzniesiona na żywych kolumnach drzew, skryta przed światem zewnętrznym pod plecionką mocnych i cieniutkich gałązek. Las dawał schronienie wielu istotą, mijaliśmy stado jeleni. Łanie przerwały jedzenie i uniosły łby kierując w naszą stronę przerażone spojrzenia. Odetchnęły z ulgą, okazało się że wilki nie są nimi zainteresowane.
Zatrzymałam się przed ogromną jaskinią, zwracając się do Kiby. Jakinia była właściwie dziórą w ziemi. Basior spoglądał niepewnie raz na mnie, raz na otwór. Zaśmiałam się i wskoczyłam do środka ciągnąc go za sobą. Wygładzone, wapienne ściany sprawiły nam zjeżdżalnie. Nasz śmiech odbijał się echem, spojrzałam wesoło na Kibę. Tunel powoli się zwężał aż w końcu wypadliśmy przez otwór do podziemnego jeziora. Woda była czysta niczym kryształ, ale za to lodowata. Wynurzyliśmy się na powierzchnie. Głośno dyszeliśmy, a z naszych ust wydobywały się szare obłoczki.
- Co to za miejsce? - spytał rozglądając się po wielkim pomieszczeniu. Na ścianach były dobrze widoczne żyły srebra i złota które jarzyły się blaskiem w półmroku pomieszczenia. Wiły się niczym szlachetne rzeki tworząc rozmaite i nieregularne wzory. Przez otwór w sklepieniu wlatywało do jaskini wlatywały płatki śniegu i blade światło. Uśmiechnęłam się tylko i wyszłam na brzeg, a za mną Kiba. W centrum pomieszczenia, stały dwie najbardziej oświetlone lodowe figury. Była to para młodych wilków tuląca się do siebie, ja i Kiba. Błękitne i półprzeźroczyste postacie, mieniące się lekko od rud srebra i złota. Popatrzałam niepewnie na Kibę.
<Kiba?>

Nowa wadera! Sithus!

Powitajmy Sithus!
Partner: HA nie ma...tak, jest wolna 
Opis wilka: Towarzyska, Miła, Przyjacielska, Zabawna, Czasem szalona, Imprezowiczka

Nowy basior! Nikon!

Nikonie witamy!
Partner: Zakochany w Alfie ♥♥♥

Opis wilka: Miły, sprytny i pomocny wilk szukający szcześcia i pięknej wadery która ogrzeje jego serce i będzie z nim na zawsze.