niedziela, 16 grudnia 2012

Od Kiby


Długo mnie nie było. Wędrowałem na wschód...

***

 Był poranek. Wszystkie wilki na pewno jeszcze spały. Wróciłem po wyczerpującej wyprawie. Łapy miałem już sine i na ostatkach sił zaniosły mnie one na polanę. Poczułem zapach leśnych drzew, rozpoznałem teren - tak, to już wataha. Rzuciłem się bezsilnie na mech i wrzosy porastające polankę. Byłem wyczerpany, obolały i poobijany, ale to był mój najmniejszy problem. Jestem ambitny i uparty, więc poleżałem z pięć minut i ruszyłem dalej. Głód nie dawał mi spokoju, teraz to on decydował za mnie. Na nieszczęście nieopodal łąki stało stado jeleni. Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale jakoś zapolowałem na nie. Byłem zmęczony i dostałem kopytem w oko i w pysk. Plunąłem krwią i poszedłem dalej.

***

Znalazłem wilki nad jeziorem. Padłem i w pół żywy patrzałem na nie z daleka. Po 40 minutach spostrzegły mnie. Wyglądałem jak brudny, bardzo nieszczęsny i żałosny pies. Już po kilku sekundach stali nade mną Perseusz, Omega, White, Enkeli i Blue.
Leżąc podniosłem oczy i patrzałem na Blue.Ostatkami sił wydusiłem:
-Blue, tak bardzo przepraszam, tak bardzo...
Po czym znów zwiesiłem oczy i bezsilnie patrzałem na podłoże.
<Blue dokończ>!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Test