piątek, 15 marca 2013

Od Sashy"Tajemnica jaskini"


Chodziłam po mojej ogromnej norze, po mojej pięknej jaskini. Czułam, że coś się święci. Miałam wrażenie, że jestem śledzona i otoczona wieloma osobnikami. Czułam na sobie wyostrzony wzrok. Wiedziałam, że puszczenie się w głąb jaskini byłoby ryzykiem, lecz pozostanie w niej i noc spędzona tam byłaby gorsza. Gdybym zawiadomiła stado, pewnie zostałabym wyśmiana. Więc zdecydowałam, że spojrzę, co się dzieje. Ostrożnie stąpając po ziemi przygotowałam się do ataku. I zobaczyłam coś, co bardzo mnie zdziwiło. W jaskini, w której moja rodzina mieszkała już od stu lat, odkryłam coś, co od czterech pokoleń nie zostało odkryte. Rozciągał się tam wielki staw. I nagle, zamiast podejść i zachwycać się tym miejscem cofnęłam się. Ze stawu wynurzył się zmutowany wilk w towarzystwie malutkich szczeniaków zamienionych w kamień. Na ten widok z żalu zabolało mnie serce. Wilczysko miało nienaturalne rozmiary.
Kilkumetrowe łapy i trzymetrowy ogon w połączeniu z kłami niemal większymi od szyi i pięcioma parami oczu, a do tego pysk długi jak nos pinokia (po pięciuset kłamstwach)... A te szczeniaki... biedactw szukają rodzice, a ich zamieniono w kamień! Myślałam, że ucieknę, że spanikuję. Ale postawiłam się dzielnie i wysiliłam mózg-teraz sobie przypomniałam: to był Kamienny Wilk. Kto spojrzał mu w oczy, zostawał zamieniony w kamień. Wykorzystując moce, wywołałam wichurę tuż przy nim i schowałam się. Moja własna wichura nie mogła zaatakować mnie. Cisza. Przeczekałam ją i podeszłam bliżej. I wtedy bestia otworzyła oczy: z przerażeniem puściłam się biegiem. Bestia miała ogromne łapy: musiała być szybsza. Pokazała kły i rozdziawiła paszczę. Ja pędem gnałam do wyjścia, a ona za mną: wtedy najgorsze sny widziałam na jawie. Wilczysko złapało mnie i zawróciło do stawu. A ja nie miałam nawet jednego wilka, który wspierałby mnie. Wszystko stanęło do góry nogami. Wiedziałam, że to coś pożre mnie lub zamieni w kamień... Jednak nie poddałam się. Wywołałam huragan i gdy Kamienny Wilk padł, wyrwałam się z potężnych szczęk. Popędziłam ponownie w stronę wyjścia. I znów poczułam na grzbiecie zimny oddech. Nie, tylko nie to! To... to coś było niezniszczalne! Myślałam, że to już koniec. Życie było krótkie. I znów mnie złapał. Nikt nie powstrzyma tornada. Choć uspokoję to zwierzę na taki czas, bym mogła uciec. To była ostateczna rozgrywka. Chciałam wywołać tornado, lecz bestia nie pozwoliła mi na to. Gwałtownie potrząsnęła mną i machnęła w górę, potem w dół. I nagle do jaskini wtargnął nieznajomy wilk z innego stada. Już omdlewałam z bólu i zmęczenia, aż tu nagle ogień rozbłysnął mi przed oczami... I wtedy straciłam przytomność. Obudziłam się następnego ranka w pięknej, rozległej jaskini i czułam ból w łapie. Otworzyłam oczy i zobaczyłam dużą, otwartą ranę. Ciężko oddychałam. Tak chciałam podziękować wilkowi, który mnie urtował... Ale na to nie było czasu. Rozejrzałam się po jaskni. Była duża, rozległa i dziwne światło błyskało wszędzie. Była wypełniona wodą-tylko jej brzegi stanowiły przejście.
Od tamtego ranka mieszkałam w tej jaskini, jakby nic się nie stało, lecz wciąż pamiętałam o wilczysku...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Test