- Już? - spytałam szeptem
- Tak. - burknął
Od rana był nie w sosie. Wstał lewą łapą z posłania i powlókł się do pobliskiego jeziorka by się napić. Miałam nadzieję, że mu przejdzie.
Łania czujnie podniosła głowę, ale było już dla niej za późno. Rzuciłam się na jej gardło. Wierzgała, ale trzymałam mocno. Po kilku sekundach upadła. Jej krew zaplamiła moje futro. Zaczęło padać, jakby niebo opłakiwało śmierć swego dziecka. Cyndi podszedł do łąni i ją powąchał.
- Dobra robota. - bąknął nawet na mnie nie patrząc
- Coś się stało, Cyndi? - spytałam
- Sam nie wiem. - mruknął - Od rana czuję, że coś zaniedbałem, ale nie wiem co to jest.
Opuściłam głowę. * Już raz jeden basior, Maley mnie zawiódł, nie chcę, by się to powtórzyło*
- Czy to coś, o czym nie wiem? - zapytałam
- Nie. - powiedział.
<Cyndi?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Test