Ostatnio nie mialam co robic.Historie o szmaragdach pewnie wiekszosc zna wiec o tym nie popisze.No coz z nudow poszlam do miasta.Tam mam kolezanke z dziecinstwa. Na imie jej Annie.Jest to mala kocica http://t1.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcSxJ3Jq5IAf-Nar4Mu1r-wj1Poul7Tr06WE9izAIgl8fXj6tV3-1Q
Ona pokazala mi miasto wiec ja postanowilam pokazac jej dzikie tereny watahy.
A-a mowia,ze kot i wilk nie pasuja do siebie
R-to nie prawda-gadalysmy sobie a ja oprowadzilam ja po terenie.
A-wiez jestem kotem ktory lubi sie moczyc w wodzie macie gdzies moze jeziorko albo rzeczke?
R-jasne ze tak-pokazalam jej wodospad ona skoczyla do niego z radoscia i zaczela sie myc.Na jej wielkosc ciala nurt ja porwal.
R-ANNIE!!!-skoczylam za nia.Skaly w rzece byly ostre i byly wszedzie.Udalo mi sie ja zlapac i wyciagnac na brzeg.Jednak byla tak poobijana i pokaleczona od skal ze juz nie moglam jej uratowac. Siedzialam nad nia i plakalam.Znalysmy sie od tylu lat.Jedyna przyjaciolka ktorej ufalam.:'(Zadko sie z nia widzialam ale kontaktowalysmy sie.Wzielam je cialo nie daleko miasta.Z patykow zrobilam krzyz i wykopalam dol.Zrobilam jej pogrzeb.Pochowalam ja w krzakach na granicy watahy.
R-niech spoczywa w pokoju-zaczelam plakac i wrocilam do jaskini.Oprucz Wolwera nie mam nikogo tak wspanialego jak Annie...:(
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Test