sobota, 16 lutego 2013
Od Braksu
[Opowko do questu.Braksu dostaje 20 sperarów]
Śnieg skrzypiał pod łapami. Mroźne powietrze wypełniało moje płuca przy każdym głębokim wdechu. Bieg przez zimowy, zaśnieżony las bywa bardzo męczący ale granice terytorium watahy trzeba sprawdzić. W rozbiegu wskoczyłem na wystający ze śniegu głaz. Nastawiłem uszy, powęszyłem w powietrzu. Wiatr przyniósł jedynie zapach zimowego lasu i woń niewielkiego stada saren. Żadnego zagrożenia. Zadowolony zeskoczyłem z głazu i pobiegłem dalej wzdłuż granicy terytorium - zarośniętej leśnej drogi. Biegłem szybko leśnym traktem który stromo wznosił się pod górę, kiedy nagle na szczycie wzgórza oślepił mnie nienaturalny blask. Stanąłem jak wryty wpatrzony w dwa oślepiające mnie światła. W pierwszej chwili zdziwiłem się. Przecież ludzie nie jeżdżą tymi metalowymi bestiami w nocy po lesie. Nie miałem jednak czasu na rozmyślenia, bo metalowa bestia gnała prosto na mnie. W ostatniej chwili odskoczyłem w bok, ale nie wystarczająco szybko. Poczułem przeszywający ból w biodrze, a siła uderzenia odrzuciła mnie na bok, w zarośla. Ogarnęła mnie ciemność.
Obudziłem się powoli. Wszystko mnie bolało i czułem się jakby mi kamień na głowę spadł. Powoli się rozglądnąłem. Leżałem na warstwie siana. Nad głową miałem deski, po bokach - deski, za mną - deski. Ale z przodu - kraty! Byłem zamknięty w drewnianej, okratowanej skrzyni i powoli ogarnęła mnie panika. Drapałem deski ale były zrobione z twardego, grubego drewna. Chwyciłem zębami kraty i omal ich sobie nie połamałem gryząc twardy metal. Po chwili zrozumiałem że tak łatwo się nie wydostanę. Moje szamotanie przyciągnęło jednak uwagę kilku ludzi. Cofnąłem się w kąt i nasłuchiwałem - może czegoś się dowiem od tych ludzi.
- No, nasz gość się obudził. Agresywna mała bestia.
- Nie podchodź zbyt blisko, nie chcemy żeby się zestresował. To rzadki podgatunek wilka. Każdy osobnik jest bardzo ważny dla populacji. To prawdziwe szczęści że po takim potrąceniu wyszedł z tego bez złamań.
- Ha! Dobrze że złapaliśmy drani który go potrącili. Na dodatek kłusowali na jelenia! Mieli w bagażniki trzy poroża! - człowiek ten nachylił się zaglądając do skrzyni, na co odpowiedziałem cichym warczeniem - To co? Ładujemy go na pakę i zawozimy gdzie leżał?
- Tak, narkoza już przestała działać, pobraliśmy już próbki krwi i zbadaliśmy go. Jest zdrowy choć trochę potłuczony, można go wypuścić do lasu.
Po dłuższym czasie moja skrzynia została załadowana na jedną z tych metalowych bestii i ruszyliśmy przez las. Po kilku godzinach zatrzymaliśmy się. Krata otworzyła się i nie zastanawiając się zbyt długo wyskoczyłem ze skrzyni. Przebiegłem kilka metrów, odwróciłem się. Ludzie błyskali w moją stronę tymi dziwnymi małymi urządzeniami mówiąc coś o "super zdjęciach do galerii". Pomyślałem jeszcze, że nie wszyscy ludzie są źli i niebezpieczni i pognałem przez las. Przez tą całą przygodę nie dokończyłem patrolu granic watahy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Test