Spojrzałam mu w oczy, coś go gnębiło. Skierowałam wzrok na wodę, nurt w rzece był jak zwykle bez zmienny, szybki i nieustający. Skały były wyszlifowane, dzięki wytrwałości woda torowała sobie drogę, chociaż kamień był stały i silny. Kiba, leżący obok mnie przymknął oczy, było dzisiaj chłodno i we znaki dawał się silny wiatr ale gdy leżało się na rozgrzanym głazie, wolnym od cienia było całkiem przyjemnie. Znów spojrzałam na niego i już nie miałam wątpliwości że coś go dręczy, za dobrze go znam.
-Kiba, coś się stało? - spytałam w końcu. On podniósł łeb i spojrzał na mnie. Wydawało mi się wiecznością za nim odpowie.
- Nie, po prostu jestem zmęczony. - powiedział po chwili i znów opuścił łeb.
-Nieprawda. Znam ciebie, ty nie poddajesz się tak łatwo zmęczeniu. Wiem że chodzi ci o moce, wiem że zawsze byłeś przez to nieszczęśliwy i martwi mnie to. Ale musisz też wiedzieć że jak dla mnie nie jesteś zwykłym wilkiem, bo przecież posiadasz nadprzyrodzoną szybkość, siłę i wytrzymałość. Jesteś wyjątkowy i pod wieloma względami lepszy od nas. Bo my bez mocy bylibyśmy zwykli a ty dał byś sobie radę, bo w tobie jest moc. Ona jest już w tobie, nieoddzielalna i zawsze będziesz ją miał. - wiedziałam że może głupio wygłaszać takie pouczenie, ale chce żeby wiedział że dla mnie jest wilkiem magicznym. Kiba nic nie odpowiedział, rozumiałam go. Nadal było mu ciężko o tym rozmawiać. Muszę znaleść sposób.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Test